Napletki ludzkie, szczególnie te niemowlęce są wartościowe. Szkoda by się marnowały.
Chemicy już znalezli sposób na ich utylizację. Kosmetyka jako dziedzina poszukująca ciągle nowości czyniących cuda przyjęła napletek z pocałowaniem ręki.
Produkcja kosmetyków na pierwszy rzut oka to proces składający się z łączenia różnego rodzaju ładnie pachnących proszków, płynów i „natury”. Co by ta”natura” nie oznaczała. Liczy się przede wszystkim to, by produkty do pielęgnacji i regeneracji skóry były skuteczne...a może jeszcze bardziej chwytliwe marketingowo. Bo czegóż człowiek nie zaaplikuje na siebie w celu bycia młodszym.
Faktem jest, że dziecięce napletki stanowią źródło naturalnego kolagenu i fibroblastów. Używane są w preparatach do wypełniania zmarszczek i jako składnik wyselekcjonowanych zabiegów wygładzających. Wchodzą również w skład kremów zmniejszających tak niepożądane zmarszczki. Jako, że ilość obrzezanych mężczyzn na świecie wynosi 20-30%, to firmy kosmetyczne na brak napletków nie narzekają i ochoczo ładują go do swoich produktów. Jednocześnie zarzekają się, że w ciągu 20 lat korzystają głównie z jednego napletka, który wystarcza do wyprodukowania 4 akrów komórek skórnych.
Zastanówmy się? Fanaberia czy cuda?
Red. Port.