piątek, 19 kwietnia 2024
Miło Cię widzieć!

Medycyna regeneracyjna kontra „godne starzenie się”

medycyna regO najnowszych trendach w odmładzaniu, jednojądrzastych komórkach regeneracyjnych i źródle dobrego samopoczucia swoich pacjentów – dr Urszula Brumer opowiada w najnowszym wydaniu magazynu „Miasto Kobiet”.

 

Kiedy kobiety najchętniej przychodzą do lekarza medycyny estetycznej?

Gdyby brać pod uwagę wiek, to po czterdziestce, czyli wtedy, gdy nie da się już dłużej nie zauważać, że skóra się starzeje. Ale często tym pierwszym impulsem jest życiowy zakręt. Problemy w pracy, kłopoty z partnerem, coś, co obniża ich poczucie wartości. To nie zawsze wychodzi przy pierwszej wizycie.

 

I wizyta u pani te problemy rozwiązuje?

Gdy obie strony, czyli pacjentka i lekarz, podejdą do tego mądrze, to tak. Jeśli kobieta postrzega siebie jako ładniejszą i lepszą, tak się zaczyna czuć. Moje pacjentki mi o tym mówią. Ostatnio od jednej usłyszałam: „Pani doktor, tak mnie pani dobrze zrobiła! Nie zdaje sobie pani sprawy, jaką ja mam przyjemność z patrzenia na siebie”.

 

Co to znaczy „dobrze zrobić pacjentkę”?

Problemem, z którym najczęściej przychodzą do nas pacjentki, jest starzenie, które widać na twarzy w postaci zmarszczek, opadających policzków, szarej skóry, czasem przebarwień, pootwieranych naczynek. „Dobre zrobienie pacjentki” to odwrócenie tego procesu, ale w taki sposób, aby otoczenie nie zauważyło, że coś zostało zrobione. Żeby dostrzegało ładną, wypoczętą twarz kobiety, jakby wróciła z wyjątkowo długiego i udanego urlopu. A już najlepiej jest, kiedy pacjentka widzi i słyszy wokół siebie, że wygląda znacznie młodziej, niż wynika to z jej metryki.

 

Kiedy rzuca się w oczy, że byliśmy w gabinecie medycyny estetycznej?

Jest bardzo dużo przerysowań, których kobiety często same nie dostrzegają, bo oglądają w lustrze swą nieruchomą twarz, tymczasem te rzeczy są widoczne dopiero, gdy mówią, uśmiechają się, gdy twarz wyraża emocje. Twarz kobiety, która ma za dużo botoksu, jest jak maska. Z kolei zbyt duże depozyty kwasu hialuronowego mają skłonność do przesuwania się, gdy twarz reaguje mimiką. Na przykład kiedy kobieta się uśmiecha, oczy robią się maleńkie, bo najeżdżają na nie policzki. Przedobrzone usta są zbyt nabrzmiałe i wydęte, a nadmiar kwasu hialuronowego, wstrzykniętego w skórę twarzy, powoduje jej obrzęk.

 

Jest pani przeciwniczką kwasu hialuronowego i botoksu, czyli najpopularniejszych metod w medycynie estetycznej?

Absolutnie nie! Sama wykonuję takie zabiegi. Ale trzeba je robić z umiarem i nie można zapominać, że nie rozwiążą one wszystkich problemów związanych ze starzeniem się. W przypadku kwasu hialuronowego powtarzam pacjentkom, żeby go tyle w siebie nie pompowały. Mówię: zróbmy jedną albo dwie ampułki, zobaczymy, co się wydarzy. Szczególnie że ostateczny efekt pojawia się dopiero wtedy, gdy kwas zwiąże wodę, czyli od dwóch tygodni do miesiąca od zabiegu. Zawsze możemy dostrzyknąć jeszcze jedną ampułkę. A co do botoksu, nie róbmy go „na blachę”, niech nasze mięśnie pracują, a twarz zachowa mimikę.

 

Mamy alternatywę dla botoksu?

Botoks jest jedynym preparatem, który poraża mięśnie mimiczne. Trudno się dziwić jego popularności, bo działa szybko i skutecznie. Problemem są czasem zmarszczki korygujące, które pojawiają się w miejscach, gdzie zwykle zmarszczki nie powstają. A co do alternatywy botoksu, to od niedawna z bardzo dobrym skutkiem rozprostowujemy zmarszczki na czole nićmi liftingującymi typu screw. Są to skręcone nici, które rozpuszczają się w skórze. Zanim to jednak nastąpi, skóra się usztywnia. Jest też dodatkowy efekt regeneracji skóry, mimika nie zostaje upośledzona, a i rezultat utrzymuje się dłużej, bo ponad rok.

 

A czym zastąpić kwas hialuronowy?

Zacznijmy od tego, że proces starzenia to zmiany w skórze i tkance podskórnej. Z wiekiem skóra wiotczeje, traci elastyczność, a tkanka podskórna, która stanowi jej rusztowanie, zanika, więc skóra nie ma się na czym oprzeć. Zarówno kwas hialuronowy, jak i inne wypełniacze (np. hydroksyapatyt wapnia) suplementują tkankę podskórną, aby odtworzyć to rusztowanie i unieść skórę. Tylko że jest to rozwiązanie tymczasowe. Poza tym kwas hialuronowy nie dość, że jest cięższy od tkanki podskórnej, więc działa na niego siła grawitacji, to jeszcze jest ciałem obcym w skórze. Lepszym rozwiązaniem jest odbudowa i regeneracja tkanek.

 

Jak to osiągnąć?

Nie znam lepszej metody jak zastosowanie jednojądrzastych komórek regeneracyjnych, które pozyskujemy z krwi pacjenta. Cała medycyna estetyczna jest oparta na świadomym wywoływaniu procesów zapalnych, bo to one są inicjatorami odbudowy tkanek i najsilniejszymi stymulatorami procesów naprawczych. Stosowane przez nas komórki regeneracyjne inicjują takie procesy naprawcze. Co więcej, stymulują one nasze własne komórki macierzyste do odbudowy tkanek (w ten sposób, w efekcie naturalnego procesu, zwiększa się ich objętość), a także pobudzają ich funkcje wydzielnicze. Ich kolejna funkcja to stymulacja proliferacji, czyli rozrastania się naczyń krwionośnych, co wzmaga procesy metaboliczne i poprawia dotlenienie tkanek. Dla moich pacjentów największą wartością takiego zabiegu jest to, że jego efekt ujawnia się stopniowo przez kolejne miesiące, aż do roku. Gdy zatem ich rówieśnicy podlegają normalnym procesom starzenia się, oni młodnieją. Z komórkami macierzystymi i regeneracyjnymi pracujemy już od pięciu lat. Jesteśmy jedyną kliniką w Polsce, która wykorzystuje je zarówno do zabiegów odmładzających, jak i na stawy, na problemy z wypadaniem włosów i do leczenia blizn. Mogę z całą pewnością powiedzieć, że medycyna regeneracyjna jest medycyną przyszłości, choć jeszcze wiele jest w tej dziedzinie do odkrycia.

 

To wygląda na zabieg tyleż bardzo dobry, co i drogi.

Pod względem jakości jest to zabieg z najwyższej półki, a mimo to jego cena jest u nas bardzo przyzwoita – bodaj najkorzystniejsza nie tylko na tle Polski, ale i Europy. Zależy nam na rozpropagowaniu go w naszym kraju, aby stworzyć przeciwwagę dla sztucznych metod odmładzania. Jeśliby jego cenę porównać z ceną innych zabiegów, to kosztuje tyle, ile cykl trzech laserowych zabiegów liftingujących, a jego skuteczność jest wyższa. Jest też bardziej naturalny, co więcej – zabieg komórkami regeneracyjnymi można wykonać od razu na twarz, szyję, dekolt i owłosioną skórę głowy.

 

Specjalizuje się pani również w zabiegach osoczem, a nawet szkoli innych lekarzy w tym zakresie.

Osocze jest doskonałym zabiegiem stymulującym, gdyż zawiera tzw. czynniki wzrostu. Wykonuję ten zabieg od wielu lat, bo bardzo poprawia jakość skóry, pobudza komórki do aktywności i przywraca im prawidłowy metabolizm. Nie odbudowuje jednak tkanki podskórnej tak, jak to robią komórki regeneracyjne i macierzyste. Tak więc wskazania do zabiegów osoczem są inne. Dobrze by jednak było, aby każda kobieta miała w kalendarzu terminy wizyt w gabinecie medycyny estetycznej, by zrobić sobie mezoterapię osoczem bogatopłytkowym lub innymi koktajlami. Powinniśmy chodzić na zabiegi poprawiające jakość skóry tak samo regularnie, jak do fryzjera, na manicure i pedicure.

 

A co z godnym starzeniem się?

Podpisuję się pod tym, co głosi Aubrey de Grey, charyzmatyczny naukowiec, który prowadzi badania nad nieśmiertelnością – nie istnieje nic takiego jak starzenie się z godnością. Czy godne jest życie z alzheimerem, nietrzymanie moczu, chodzenie o lasce? To samo dotyczy urody. Czy jeśli mam zmarszczki, wisi mi skóra, sama dla siebie jestem nieatrakcyjna, to starzeję się godnie? Chciałabym, aby moi pacjenci, patrząc w lustro, dobrze się czuli.

 


 

Informacje o ekspercie:

 

 

Dr Urszula Brumer –  lekarz medycyny estetycznej, autorka bloga www.urszulabrumer.pl oraz wielu artykułów prasowych dot. medycyny estetycznej. Właścicielka kliniki specjalizującej się w zakresie zabiegów preparatami autologicznymi „Dr Urszula Brumer Medycyna Młodości” – www.drbrumer.pl. To pierwsza w Polsce klinika stosująca własne komórki regenerujące i macierzyste pacjenta w odmładzaniu. Szkoleniowiec w Aesthetic Medicine Educational Center Youvena www.youvena.com

 

 

 

 

 

Oceń ten artykuł
(7 głosów)