sobota, 23 listopada 2024
Miło Cię widzieć!

Identyczne fryzury nie są prawdziwe

ifryz1Na razie niewielu o nim słyszało, chociaż zna go cały świat fryzjerski. Paweł Babicz miesiąc temu pokonał 20 rywali z całego świata i wygrał główną nagrodę na prestiżowym konkursie fryzjerskim Alternative Hair Show w Londynie. Osiągnął dużo, ale to dopiero początek. Swoimi umiejętnościami dzieli się z innymi fryzjerami i przenosi do polskich fryzur światowe nowinki.

 

Jeździ Pan po świecie, podgląda najnowsze trendy, poznaje światowej klasy stylistów, jak na tym tle wygląda nasze polskie podwórko?

Z przyjemnością obserwuję polskie ulice. Bardzo dużo się zmieniło i widzę, jak rośnie świadomość nowych trendów. Zaledwie kilka lat temu nowości z wybiegów trafiały do Polski po około 3 latach. Łatwo się domyślić, że nie były już nowościami. Teraz nie tylko obserwujemy to, co dzieje się w Mediolanie, Londynie czy Nowym Jorku, ale zaczynamy eksperymentować i bawić się nowościami.

 

Dlaczego eksperymentować, a nie wprowadzać?

Ponieważ w większości przypadków fryzura z wybiegów nie nadaje się do pełnego skopiowania i cała sztuka polega na tym, żeby ją zminimalizować. Stylizacja ma nas tylko zainspirować, naprowadzić na nowy trop, zwrócić uwagę na kolor czy strzyżenie. Ale przede wszystkim musi pasować do konkretnej osoby, czyli współgrać z jej kształtem twarzy, sylwetką osobowością.

 

ifryz2Czy to znaczy, że powinniśmy unikać fryzjerów, który zapewniają nas, że będziemy mieć na głowie najnowszego Ralpha Laurena?

To zależy jak fryzura ma wyglądać. Jeśli słyszymy obietnicę, że będziemy mieć wierną kopię stylizacji to radziłbym uważać. Od lat powtarzam fryzjerom, których kształcę, że poza tym, że fryzura powinna być efektowna, musi być funkcjonalna. A więc włosy powinny łatwo się układać, żeby po wyjściu z salonu klient sam był w stanie odtworzyć uczesanie z salonu. Trzeba też pamiętać, że pojawiamy się w różnych miejscach i sytuacjach, co często wymusza na nas określony styl. Tak więc nawet najlepsza awangardowa fryzura nie będzie dobrze wyglądała w biurze czy na oficjalnym przyjęciu. I tego też uczę fryzjerów.

 

Powinniśmy więc zacząć patrzeć naszym fryzjerom na ręce?

Jeśli jesteśmy zadowoleni z tego, jak wyglądamy i dobrze czujemy się w swoich włosach to nie ma takiej potrzeby. Chyba, że zmieniamy fryzjera, wtedy warto przyjrzeć się, jak pracuje. Z doświadczenia wiem, że osoby skupione na kliencie, które starannie i wolniej strzygą są lepszymi specjalistami od osób, które robią wokół siebie dużo szumu. Takich radzę unikać, chociaż chcę podkreślić, że wrażenie z pierwszej wizyty może się zmienić. Fryzjer i klient potrzebują trochę czasu, żeby się poznać.

 

Chciałam wrócić jeszcze do Alternative Hair Show. Jak Pan tam trafił?

Kiedyś już startowałem w tym konkursie, ale nie stanąłem na podium. W tym roku wysłałem zdjęcie, na którym była stylizacja jaką stworzyłem dla Akademii Babicz and Babicz do kolekcji fryzur wiosna-lato. Kiedy zobaczyliśmy efekt końcowy i zdjęcie, postanowiłem wysłać je na konkurs. Spośród setek nadesłanych prac jury wybrało 40 ekip i zaprosiło na finał do Londynu: 20 w kategorii strzyżenie i koloryzacja, 20 w kategorii awangarda; tylko jedna z Polski.

 

ifryz3Długo przygotowywał się Pan do występu na finałowym pokazie?

Prawie wcale! Raz czy dwa razy uczesałem sobie coś podobnego, żeby zobaczyć, jaki wariant tej fryzury wygląda najlepiej. W finale każdy duet miał trzy godziny na wykonanie swojej fryzury, jednak nie chodziło tu o dokładne odtworzenie tego, co przestawiono na zdjęciu, jak bywa na większości fryzjerskich konkursów, w tym na mistrzostwach Polski czy świata. Chodziło o jej nową interpretację, o świeże spojrzenie i kreatywność. Fryzura musiała być podobna do tej, którą wykonano wcześniej, ale nie identyczna, nie było więc mowy o wyuczeniu się fryzury na pamięć. I to właśnie było największym wyzwaniem i frajdą. Mnie nie interesuje odtwarzanie, ale kreowanie. Każda fryzura, którą tworzę ma w sobie coś z mojego wnętrza, z moich przemyśleń. Wierzę, że nigdy nie powinny powstawać dwie identyczne fryzury, bo nie są wówczas prawdziwe.

 

Sukces na koncie zobowiązuje. Jakie są Pana plany na przyszłość?

Na pewno dalej szkolić stylistów. To moja pasja. Gdy przychodzę do salonu na szkolenie wiem, że razem z kursantami będziemy się uczyć i inspirować nawzajem, nie ma tam miejsca na układy mistrz-uczeń, jest tylko twórcza przyjazna atmosfera. Moim wielkim marzeniem jest natomiast zorganizowanie polskiej edycji konkursu tej rangi co International Visionary Award. Zdaję sobie sprawę, że potrzebnych jest wielu sponsorów i bardzo dużo pracy, ale wszystko jeszcze przede mną.

 

Rozmawiała Marzena Młynarczyk

Oceń ten artykuł
(5 głosów)