Polska Kosmetologia i Kosmetyka to najszybciej rozwijający się portal branżowy w Polsce. Istniejemy na rynku mediów internetowych już od 10 lat i posiadamy ugruntowaną pozycję w kategoriach związanych z branżą Beauty. W naszym portalu znajdą Państwo tysiące ciekawych artykułów związanych z branżą kosmetyczną, medycyną estetyczną oraz spa. Prezentowane przez nas materiały pełnią funkcje edukacyjną i doradczą. PKIK24.pl to doskonałe miejsce na prezentację Państwa marki a także na reklamowanie oferowanych produktów.
W ubiegłym tygodniu pojawił się w Newsweeku artykuł „Kalafiory zamiast ust”, który potwierdza to, co piszę od dawna, że nastąpił ogromny wysyp pacjentów z powikłaniami po zabiegach medycyny estetycznej wykonanych przez kosmetyczki
Artykuł traktuje o przypadkach drastycznych powikłań, poważnych infekcji, poparzeń, martwicy skóry. O szkoleniach wykonywanych przez przedstawicieli hurtowni z produktami, a nie lekarzy. O przykładach totalnej ignorancji w podstawowym zakresie wiedzy anatomicznej. Może jest przerysowany i utrzymany w tonie straszenia, jednak rzeczywiście dzieją się na rynku zabiegów rzeczy, które kiedyś były nie do pomyślenia. Kiedy piszę o tym na blogu czy facebooku, jestem atakowana, że lekarze nie chcą, by kosmetyczki wykonywały zabiegi, bo dbają o swój finansowy interes.
Prawda jest taka, że lekarz przez kilka lat studiów ma kodowane, jak bardzo trzeba uważać, jak trzeba mieć z tyłu głowy, że coś się może wydarzyć. Dziś kupiłam preparat z witaminą C od innego producenta niż zwykle i podając ją pacjentce co chwilę upewniałam się czy wszystko jest w porządku, bo to nowy preparat. Lepiej mieć ograniczone zaufanie niż zrobić pacjentowi krzywdę. Czasem naprawdę nie wiem, jak to możliwe, jak dochodzi do pewnych powikłań i jak potem pomóc pacjentom. Na przykład w ostatnim czasie miałam aż dwie pacjentki z powikłaniami po mezoterapii takimi, że przez pół roku utrzymywał im się obrzęk i ślady po wkłuciach.
Jest to problem wynikający zarówno z niekompetencji osób wykonujących zabiegi, jak i jakości preparatów. Istnieją portale, gdzie każdy może kupić preparat do mezoterapii czy kwas hialuronowy w takiej cenie, że doświadczony lekarz wie, że nie ma szansy, by utrzymał on podstawowe parametry bezpieczeństwa.
Ze stwierdzeniem w artykule, że nie ma żadnych uregulowań prawnych rozgraniczających kompetencje kosmetyczek i lekarzy nie zgadzam się. Istnieje definicja kosmetologii, że zajmuje się tym, co na zewnątrz. Dla mnie jest jasne, że np. osocze bogatopłytkowe podaje lekarz w gabinecie lekarskim, a nie kosmetyczka. W zabiegach medycyny estetycznej zarezerwowanych dla lekarzy nie chodzi jedynie o przerwanie ciągłości skóry, ale o to, co podajemy, bo preparaty choćby najbezpieczniejsze, zawsze mogą w indywidualnych przypadkach wywołać niepożądaną reakcję.
Dodam, że wymogi zostały mocno złagodzone w porównaniu z tym, co było jeszcze parę lat temu, kiedy lekarz nie mógł wykonywać zabiegu medycyny estetycznej w gabinecie kosmetycznym.
Są przypadki, że kosmetyczki podejmują się wstrzykiwania preparatów w piersi. Znam lekarzy, którym nie przyszłoby to do głowy, bo mają świadomość delikatnej materii takich zabiegów. Kosmetyczki nie mają świadomości produktowej, nie wiedzą np. że kwas hialuronowy jest polisacharydem, a więc cukrem, stanowi zatem doskonała pożywkę dla bakterii. W artykule są opisane przypadki pacjentów, u których ewidentnie rozwijało się zakażenie, a kosmetyczka odsyłała ich do domu mówiąc, że wszystko jest w porządku, że się „rozejdzie”. Inny przykład. Słyszałam o kosmetyczce, wykonującej u swoich klientów zabiegi medycyny estetycznej, która poszła do lekarza medycyny estetycznej z prośbą o powiększenie ust hydroksyapatytem wapnia. Jeśli wpadła na coś takiego oznacza to, że może takie absurdalne pomysły realizować u swoich klientek.
W artykule dużo pisze się o powiększaniu piersi aquafillingiem. I jeśli o ten zabieg chodzi to moim zdaniem jest on po prostu nie trafiony i że to firma, która go wprowadziła powinna ponieść konsekwencje, gdyż jest za dużo powikłań. Może to wina preparatu, może samego pomysłu na zabieg.
Na koniec refleksja. Byłam niedawno na gali, gdzie była młoda dziewczyna, z lekkim naturalnym makijażem i twarzą nie skażoną żadnymi sztucznymi zabiegami upiększającymi. Wyglądała tak ładnie, że nie mogłam się na nią napatrzeć. Na tej samej imprezie były też kobiety „zrobione”. Trzy albo cztery były takie, że nie mogłam ich zapamiętać i odróżnić, bo wyglądały tak samo.
Czy to nie jest dziwne, że idąc gdzieś na galę kobiety nie chcą mieć takich samych kreacji, jak inne, ale nie przeszkadza im, że mają takie same twarze?
Źródło: http://urszulabrumer.pl/