wtorek, 24 grudnia 2024
Miło Cię widzieć!

Tajemnica witaminy C wg Danne Montague King

dannemontagnekingphKwasowi askorbinowemu, czyli witaminie C, od wielu dziesięcioleci przypisuje się liczne cudowne właściwości.  Jej popularność wzrosła w latach sześćdziesiątych, kiedy to guru witaminy C Linus Pauling uczynił z niej panaceum na wszystko, włączając w to starzenie i raka.   W latach pięćdziesiątych moja matka zawsze pilnowała, żebyśmy przyjmowali dużo witaminy C, aby zapobiec grypie i przeziębieniu, jednak to rola witaminy C w odbudowie skóry zainteresowała mnie najbardziej.  Na początku moich badań nad odbudową skóry wyczytałem w 38 wydaniu brytyjskim Anatomii Graya o roli kwasu askorbinowego w syntezie kolagenu w ludzkich tkankach.  Od tamtego czasu stosowałem wiele postaci kwasu askorbinowego i poruszałem ten podstawowy fakt z zakresu anatomii i histologii w moich wszystkich artykułach i wykładach przez ponad 40 lat. 

 

Aby uprościć proces syntezy kolagenu, porównam fibroblast – komórkę, która wytwarza nasz kolagen do fabryki, która produkuje produkty wyjściowe: włókna kolagenu (sieć podobną do połączonych kabli, która podpiera naszą skórę jak rusztowanie) oraz włókna elastyny (sieć „opasek elastycznych”, które powodują, że tkanka wraca na swoje miejsce po odkształceniu).    

 

 

Na rynku dostępne są setki produktów, które rzekomo „działają stymulująco” na kolagen w skórze, ale nie jest nijak wytłumaczone, JAK dokładnie miałoby to następować ani jakie mechanizmy miałyby być za to odpowiedzialne.    Istnieje też wiele urządzeń, które emitują fale świetlne, stosują ablację laserową, ciepło i mikroprądy, które podobno dają taki sam efekt. Wszystko to oparte jest o działanie w różnym stopniu traumatyzujące dla skóry, czyli o „kontrolowany uraz,” który wywołuje wstrząs w młodych włóknach kolagenu, by szybciej docierały na powierzchnię, tworząc mocniejszą skórę.  Jest to zasadniczo adhezja, kontrolowane bliznowacenie, czy zmuszanie młodego kolagenu do reakcji o większym natężeniu niż jego naturalny rytm proliferacji, czy też przeciwdziałanie ewentualnemu przedwczesnemu uszkodzeniu. To, co tak naprawdę widzi klient, patrząc na swoją „nową i lepiej napiętą skórę” to tryb naprawczy tkanki, która została zmuszona do odnowy.

 

Mogę uzyskać ten sam efekt wiele razy kogoś mocno policzkując!

 

Wracając do analogii z “fabryką kolagenu”: są tam trzy robotnice odpowiedzialne za produkcję młodziutkiego kolagenu (tropokolagenu). Nazywam je „Siostrzyczkami Aminokwasami: Lizyną, Glicyną i Proliną.”    „Szefową” fabryki jest Pani Witamina C, a kiedy bierze urlop i jej nie ma w pracy, robotnice się lenią i przestają pracować. Nie powstaje nowy kolagen, a skóra traci swoją jędrność, kiedy starsze, „dorosłe” włókna kolagenu zaczynają się łamać i obwisać.      

 

Kiedy Pani Witamina C wreszcie WRACA do pracy i pokrzykuje na Siostrzyczki Aminokwasy, żeby wreszcie ruszyły się do roboty, uruchamiają one taśmę produkcyjną fabryki (peptydy) i rozpoczyna się produkcja młodziutkich włókien kolagenu.    

 

Kiedy młody kolagen przechodzi w fabryce następne etapy produkcji, zostają do niego dodane kolejne elementy, a wreszcie nowo powstałe włókna kolagenu są wyrzucane na zewnątrz przez drzwi magazynu do macierzy (galaretowatej substancji, w której zanurzone są wszystkie nasze komórki) i stają się silnym, młodzieńczym kolagenem, który następnie „podpływa” do starych i nadwątlonych włókien kolagenu dojrzałego i ponownie je wzmacnia, zastępując wiele z nich nową siłą. Skóra stopniowo staje się wtedy jędrniejsza i lepiej napięta.

 

Wiem, że to zabawna analogia, ale ukazuje jasny obraz tego, jak naprawdę działa witamina C podczas zabiegów kontrolujących proces starzenia i pokazuje jej ważną rolę w zastosowaniu miejscowym.  

 

Aby jednak jakikolwiek zabieg miejscowy zadziałał skutecznie, a jego efekt był trwały, ważne jest codzienne doustne przyjmowanie witaminy C (500 jednostek dziennie).

 

Po wielu latach nauczania tej teorii i praktyki, zauważyłem, że firmy zajmujące się pielęgnacją skóry uległy powszechnej modzie na witaminę C.  

 

Moda ta w większości oparła się na idei sprzedawania czegoś nowego i zarobienia możliwie jak najwięcej; niewiele z tych firm miało jakiekolwiek naukowe wyjaśnienie dla faktycznego działania witaminy C.  Większość z nich reklamowało kwas askorbinowy jako „antyoksydant,” którym tak naprawdę nie jest.  To witamina E jest zasadniczo antyoksydantem, zaś witamina C jest raczej „wymiataczem” wolnych rodników i to głównie ta przyjmowana doustnie.  

 

Pomaga ona jednak hamować melanogenezę w przypadku hiperpimentacji, ale odbywa się to za pośrednictwem aparatu Golgiego, jednego z najważniejszych i najbardziej tajemniczych organelli znajdujących się w komórkach skóry.

 

Wkrótce setki firm zaczęły twierdzić, że mają “szczególne i wyjątkowe” rodzaje witaminy C. Była i buforowana witamina C, i NIEbuforowana C, stabilizowana C i NIEstabilizowana C! Niektóre linie pielęgnacyjne twierdziły, że mają szczególną “C-Esta,” czyli “ester witaminy C,” którego nie miał nikt inny.  

 

Wszystko to wprowadziło w dezorientację kosmetologów i resztę publiki, zaś 97% tych twierdzeń to przypuszczenia i chwyty marketingowe.  

 

Prawda natomiast jest taka, że żadne z powyższych produktów nie są wyjątkowe, a są dostępne dla każdego, kto chce wytworzyć produkt.  

 

Najpotężniejszą witaminą C jest czysty kwas L-askorbinowy. Nie jest drogi i można go pozyskać w dowolnych ilościach od wielu dostawców.  \

 

Jest jednak bardzo niestabilny, kiedy wstawiony jest na działanie tlenu i/lub światła przez dłuższe okresy czasu—szczególnie, gdy domieszany jest do serum lub roztworów wodnych.  Zmieszany z lipidami w kremach nie ulega denaturacji tak szybko, ale wciąż jest nietrwały.   

 

Chemicy nie uważają wyrazu “niestabilny” za złowieszcze słowo (choć psychiatrzy—tak). Po prostu oznacza ono, że surowiec zaczyna szybko ulegać denaturacji pod wpływem działania tlenu, trudno go utrzymać w roztworach lub zaczyna krystalizować pod wpływem działania światła i powietrza, jeśli jest użyty w zbyt wysokim stężeniu.   Wiele niestabilnych surowców działa najsilniej i najskuteczniej, podczas gdy surowce „stabilizowane” są znacznie trwalsze, ale słabsze z powodu modyfikacji stabilizującej. 

 

Wiedząc to, zdałem sobie sprawę, że należy stosować i jedne, i drugie w każdym kremie transdermalnym czy serum, które wykorzystywałem. To tak, jakby umieścić narowistego „konia” w zagrodzie, która go ochrania.  Tym „koniem” jest staroświecki, niestabilny kwas L-askorbinowy, a zagrodą mieszanina stabilizowanej witaminy C, taka jak sól magnezowa fosforanu askorbylu.   

 

Jeśli chodzi o “ester witaminy C,” co do którego wytworzenia nawet teraz firmy uzurpują sobie wyłączne prawa—jest to po prostu palmitynian askorbylu, powszechnie stosowany od wielu lat w przemyśle spożywczym—ani coś wyjątkowego, ani drogiego, choć rzeczywiście wydaje się dobrze tolerowany w preparatach do stosowania miejscowego.     Metodą prób i błędów odkryłem coś, co wie większość dobrych chemików. Możemy w kremie umieścić jedynie 5% kwasu askorbinowego i utrzymać go w stanie aktywnym i stabilnym w czasie stosowania i przechowywania. Trzydzieści pięć lat temu próbowałem upakować 15% w jednej z moich formuł kontrolujących proces starzenia, a po około tygodniu krem „wykipiał” przez brzegi ścianek słoiczków, a w całej jego masie nastąpiła krystalizacja kwasu.

 

Pięć procent dobrej mieszaniny witaminy C to więcej niż wystarczająco dla każdego rodzaju zabiegu odbudowującego skórę, stosowanego na co dzień. 

 

Oczywiście—dla skóry z zaawansowanym procesem starzenia czy w przypadku innych anomalii, które wymagają zabiegu z użyciem dużej ilości witaminy C—15% byłoby świetne—i obecnie w USA kilka firm właśnie reklamuje się, że ich kremy i serum zawierają 15-30% kwasu L-askorbinowego!    

 

To po prostu nie jest ani prawda, ani w ogóle możliwe. Nie ma kremu, serum czy olejku, który mógłby być użyty jako godny zaufania nośnik dostarczający tak wysokie stężenie witaminy C do ludzkich tkanek.  Ale ostatnio, jak to się często dzieje z naukowcami, którzy mają w sobie odrobinę szaleństwa i myślą poza schematami, znalazłem sposób. 

 

Uczestniczyłem od pewnego czasu w badaniach nad naturalnymi silikonami, jednymi z najwszechstronniejszych zasobów naturalnych na ziemi. Znalazłem małe laboratorium, które prowadziło badania z użyciem niewielkich mikrokapsułek z krzemionki jako systemu transportu transepidermalnego dla leków podawanych przez skórę!   

 

Jest to medium, które po nałożeniu na skórę natychmiast się roztapia w temperaturze ciała—podobnie jak działa to w przypadku plastrów antynikotynowych czy hormonalnych—ale o wiele szybciej!    

 

Zapytałem ich, czy mogliby w podobny sposób “opakować” moje preparaty z kwasem askorbinowym i poinformowano mnie, że w tych cząstkach można umieścić praktycznie wszystko. 

 

Skutki były zdumiewające, a ja byłem bardzo podekscytowany, że znalazłem nowe narzędzie dla kosmetologów i lekarzy, którzy potrzebują zastosować bardziej radykalną terapię witaminą C.   

 

Wygląda na to, że otwiera się droga bezpośredniego podania wielu składników aktywnych,  dając kosmetologom kolejne precyzyjne narzędzie do wykorzystania w budowaniu koncepcji odbudowy skóry.     

 

dr. Danne Montague King


Informacje ogólne: marka Danne Montague KingPierwsza na świecie marka, oferująca dermokosmetyki, oparte na naturalnej farmakologii. A także bezinwazyjne metody odbudowy i regeneracji tkanek skórnych.Preparaty DMK działają zgodnie z fizjologią skóry i pomagają w rozwiązywaniu głębszych problemów skórnych. Zawarte botaniczne składniki aktywne, oddziaływują bezpośrednio na wewnętrzną strukturę skóry oraz jej funkcję. Dostarczają komórkom taką chemię, którą te akceptują i na która reagują tak, jak funkcjonowałyby we wczesnym stadium rozwoju, przyspieszając odbudowę strukturalną tkanek.Twórcą marki jest dr Danne Montague King. Jeden z pierwszych naukowców na świecie, którzy docenili znaczenie enzymów w procesie oczyszczania i naprężania skóry. W latach 60-tych badał właściwości witaminy C i z powodzeniem używał jej w swoich paramedycznych formułach zabiegowych. 

 

Więcej: www.dannepoland.pl, www.dannemking.com

 

Kontakt:

Donata Klewek

e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

tel. 793 605 012

 


Oceń ten artykuł
(8 głosów)