Kiedy zaczynata karierę blisko 25 lat temu, w Polsce niewiele osób wiedziato, na czym polega profesja wizażysty. Przekazywała swoja wiedze specjalistom z branży, zwyktym kobietom i pasjonatom, którzy chcieli poznać tajniki tego zawodu. Dziś już nie musi nikomu udowadniać, że jest to niezwykle kreatywna, ciekawa, ale i trudna praca - z pasja i oddaniem poświęca się kształceniu nowych kadr. Oto rozmowa z Jolanta Wagner - make-up artist, wyktadowca, autorka książek, kreatorka i producentka kosmetyków...
■ Wkrótce obchodzi Pani 25-lecie pracy artystycznej. Jak wspomina Pani zawodowe początki?
Pierwsze kroki w zawodzie stawiałam w bardzo dziwnych czasach. Zburzono mur berliński, nastąpiły zmiany ustrojowe, a ja zaczynałam całkiem nowy rozdział w moim życiu. Byłam tak bardzo zafascynowana nauką, że nic innego do mnie wówczas nie docierało. Kiedy przyjeżdżałam do Polski, z telewizji dowiadywałam się, co właśnie wydarzyło się w świecie. A potem wracałam do nauki i moim całym światem stawał się zawód, którego się uczyłam. Pamiętam, że gotowa byłam wiele poświęcić dla pracy. Profesjonalny kufer wizażysty kosztował wówczas tyle, co nowy mały fiat. Od początku stawiałam na profesjonalizm, nie zadowalając się półśrodkami. Dzięki temu, że miałam dobre podstawy, potem łatwiej odnalazłam się w zawodzie. Oczywiście musiałam się rozwijać i pokonywać wiele przeszkód, ale już na etapie nauki uwrażliwiono mnie na to, z czym mogę się zetknąć w pracy.
■ Kiedy poczuła się Pani profesjonalistką w swojej dziedzinie?
Od początku czułam, że wykonuję swoją pracę rzetelnie, ale towarzyszyła mi potrzeba konfrontacji z innymi. Edukacja zawodowa nie skończyła się zatem na jednej szkole, chciałam poznać wiele różnych technik, wielu mistrzów. Podróżowałam więc po Europie i po świecie - uczyłam się od najlepszych, m.in. w Niemczech, we Włoszech, w Hiszpanii i USA. Odwiedzałam także wszystkie najważniejsze światowe imprezy branżowe. Po 10 latach praktykowania poczułam się naprawdę dobra. Dziś wiem, że mam wiedzę, która pozwala mi nie błądzić. Ufam sobie, swojemu doświadczeniu. Wiem, na co mogę sobie pozwolić.
■ Porównując siebie na początku kariery i teraz, czy coś zmieniło się w Pani nastawieniu do pracy?
Na początku miałam skłonność do zbyt intensywnego przyglądania się ludzkim twarzom. Teraz wystarczy mi rzut oka, abym wiedziała, co warto by było poprawić. Niestety, lata pracy w tym zawodzie przyniosły także rozczarowania. Kiedy zaczynałam uczyć młodych wizażystów, wyobrażałam sobie, że możliwe jest stworzenie nowej generacji profesjonalistów, którzy nie będą przekładać swojej osoby ponad dobrze wykonaną pracę. Chodzi
o zrozumienie elementarnej zasady, że wizażysta jest na usługach klienta, który do niego przychodzi. Nie ma tu miejsca na tworzenie spektaklu ze sobą w roli głównej, wszak w tym duecie najważniejszy jest klient, jego potrzeby i oczekiwania. Musiałam pogodzić się z pewnego rodzaju rozczarowaniem, że nie wszyscy się do tej pracy nadają, tu nie ma pola na gwiazdorzenie.
■ Ale przecież nie rezygnuje pani z kształcenia wizażystów? Wciąż Pani uczy.
Lubię uczyć i widzę sens pracy z młodymi ludźmi. To prawda, że w ciągu ponad dwudziestu lat spotkałam się z osobami, które nigdy nie powinny rozpoczynać przygody z wizażem, gdyż nie mają ku temu predyspozycji, ale na mojej drodze stanęli też ludzie fantastyczni. Wielu z nich odnosi sukcesy za granicą, w mistrzostwach, prowadzi prezentacje, a nawet ma swoje szkoły makijażu na mojej licencji. To jest wystarczający powód, by nadal dzielić się swoim doświadczeniem i wiedzą. Po latach z dużą pewnością mogę stwierdzić, że sukces odnoszą osoby, które mają w sobie wiele pokory. Jeśli jeszcze przed rozpoczęciem nauki ktoś mówi mi, że marzy o tym, by być sławnym i zajmować się tylko gwiazdami, to wiem, że nie jest na dobrej drodze. Gdy wizażysta po podstawowym szkoleniu uważa, że jest już doskonały, także najchętniej odradziłabym mu ten zawód. Ci najlepsi są skupieni, skromni i mają świadomość tego, jak wiele jeszcze nauki przed nimi.
■ Od trzech lat jest produkuje Pani autorską linię kosmetyków dla wizażystów. Czy w trudnym czasie kryzysu gospodarczego była to Pani zdaniem odpowiednia decyzja?
Cóż, muszę przyznać, że efekt przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Okazało się, że jest ogromne zapotrzebowanie na produkty profesjonalne wysokiej jakości. Wizażystki, po wykreowaniu wizerunku swojej klientki, mogą liczyć jeszcze na dodatkowy zysk z odsprzedaży kosmetyków, którymi wykonywały makijaż. Klientki mają bardzo wysokie wymagania i niekoniecznie chcą używać kosmetyku, który jest wszędzie dostępny - i taki właśnie ekskluzywny produkt możemy im zapewnić. Ja także korzystając z zabiegów u kosmetyczki z radością wychodzę z pełną torbą cudownych specyfików. Wiem, że są dobrane do mojej cery i wieku. W tym kierunku zmierza rynek usług luksusowych.
■ Skąd czerpie Pani siłę i inspirację w tym wymagającym ciągłej kreatywności i pasji zawodzie?
Siła tkwi w rodzinie. Im bardziej kochająca, tym większa energia do działania. A teraz potencjał dodatkowo się zwiększył, gdyż pojawił się wśród nas nowy członek rodziny - długo oczekiwana wnuczka. To nieprawdopodobne, ile radości i nadziei może wnieść do życia taki mały człowiek.
Inspiracje pojawiają się, gdy myśli krążą wokół konkretnego tematu, ale czasem też jakiś pomysł potrafi wybu- dzić mnie w środku nocy. Ponieważ wykonuję zawód, który jest moją pasją, inspiracja przychodzi sama!
■ Jaki jest Pani sposób na relaks i zdystansowanie się od spraw zawodowych?
Z natury jestem samotnikiem. Dużo czytam i podróżuję. W momentach silnego przepracowania muszę chwilę pobyć sama w pięknym otoczeniu. Wizualizacja jest dla mnie kluczowym punktem relaksu. Uwielbiam też długie spacery, szczególnie te w ukochanym Sopocie. Mam spory dystans do pracy od kiedy zrozumiałam, że nie wszystkich muszę uszczęśliwiać, a w sprawach służbowych powinnam kierować się profesjonalizmem, a nie emocjami. I choć trudno stosować te zasady w praktyce, mnie się udało. Do tego unikanie toksycznych osób i środowisk... i praca jest już wyłącznie przyjemnością!
■ Czego Pani życzyć u progu jubileuszu 25-lecia pracy artystycznej?
Prywatnie zdrowia - z resztą sobie poradzę. Zawodowo, aby odbiorcy mojej marki na rynkach zagranicznych odebrali mój produkt równie dobrze, jak polskie wizażystki.
■ Czym zaskoczy Pani odwiedzających nasze targi BEUTY FORUM & SPA?
Mam w zanadrzu kilka niespodzianek, ale mogę zdradzić, że w sobotę o godz. 13.30 odbędzie się finał Polskich Mistrzostw Artystów Makijażu, ogromne wydarzenie w naszym środowisku. W niedzielę o 14.30 zaprezentuję Państwu makijaż kobiety kreatywnej na jesień. Zapraszam więc na scenę MEETING POINT. Ponadto w sobotę odbędzie się długo oczekiwany w środowisku Kongres Artystów Makijażu. Zaproponuję również nowe produkty w mojej autorskiej linii kosmetyków, mineralny puder brązujący i mineralny puder prasowany wygładzający cerę.
■ Dziękuję bardzo za rozmowę
Dziękuję i pozdrawiam czytelników BEAUTY FORUM
rozmawiała Olga Koperkiewicz
Wywiad pochodzi z:
http://jolantawagner.pl/