ADOPCJA – KOŁO RATUNKOWE W SAMOTNOŚCI
Artykuł z portalu Ona Ona Ona (http://www.onaonaona.com/)
Kilka dni po pojawieniu się  w sieci naszego portalu otrzymałam wzruszający list od dziewczyny, która  dziękowała za poruszenie tematu adopcji.
 
Chociaż zawsze podkreślam, że nie  adoptowałam Ali i Sylwii, a jedynie opiekowałam się nimi, to jednak  bardzo dobrze rozumiem, jak to jest ważny i zaniedbany temat w Polsce.  Ile kryje w sobie niuansów, trudnych pytań, wyzwań! Wiele razy  rozmawiałam z dziewczynkami na ten temat, poznałam ludzi, którzy  adoptowali dzieci. Adopcja to takie koło ratunkowe na oceanie  samotności, rzucone przez przeznaczenie, ratuje dzieci i dorosłych!
 
Po przeczytaniu tego listu i wpisu  na naszym forum, poprosiłam autorkę, by napisała kilka słów o tym, co  dla niej jest ważne w adopcji. Niech ten tekst zachęci Was  do podzielenia się z nami Waszymi doświadczeniami, historiami,  refleksjami. Każdy głos jest ważny, a rozmowa bardzo pomaga, czasem  nawet zmienia życie…
 
Agata Młynarska
		 
		
		
				
		
			
 
 
 
Tajemnica życia
 
Dlaczego? Dlaczego się urodziliśmy?  Dlaczego żyjemy tu i teraz? Co było przed naszym urodzeniem, co będzie  później? Czy naprawdę nie wiemy, skąd pochodzimy i dokąd zmierzamy? Czy  ufać biologii, czy może jakiejś wyższej sile, która powołała nas  do istnienia i na imię jej Pan Bóg?
 
Wciąż pytamy! Trzeba pytać. Jeżeli się  zastanawiamy, oznacza to, że nam zależy. Jeśli zatem wszyscy ludzie  zadają sobie czasami takie pytania, co może powiedzieć osoba, która  została porzucona po urodzeniu i pozostawiona w domu dziecka? Otóż zada  dokładnie takie same pytania i dołączy do nich dwa kolejne: dlaczego  właśnie ja? dlaczego mnie to spotkało? Już sama świadomość faktu,  że urodziliśmy się przypadkowo, nie należy do przyjemnych. Pozostaje  jedno: pogodzić się z przeznaczeniem. Ktoś namieszał nam w życiu,  ale trzeba wstać i iść dalej, zamknąć pewien rozdział, pamiętać, ale nie  cofać się. Jednak nie jest to takie proste. Rana na duszy goi się  dłużej niż na ciele. Potrzeba dużo czasu.
 
Te pytania towarzyszą także dzieciom  adoptowanym. Oczywiście wszystko układa się kolorowo i pięknie, jak w  szwajcarskim krajobrazie, kiedy dzieci są małe, grzeczne i słodkie.  Problemy zaczynają się wieku 17 – 20 lat. Pytań o własną tożsamość,  pochodzenie, biologiczne rodzeństwo, przeszłość, w końcu o rodziców  biologicznych, niestety nie da się uniknąć.
 
W umyśle adoptowanego dziecka nie  istnieje pojęcie ,,przybrani rodzice”. To są po prostu jedyni rodzice,  wspaniali. Z adopcją jest podobnie jak z nauką historii: coś się kiedyś  wydarzyło, my tego często nie pamiętamy, ale znamy bieg wydarzeń.  Z adopcją jest o tyle trudniej, że często całej prawdy dowiedzieć się  nie możemy, ponieważ zazwyczaj jest tajna. Czasami zdarzają się  niesamowite przypadki, zbiegi okoliczności i rodzeństwo odnajduje się  po latach.
 
 
 

 
Fot: Shutterstock
 
Małżeństwa zazwyczaj adoptują jedno  dziecko. Wspaniale! Jednak dom z ogrodem, wakacje za granicą, najlepsze  ciuchy nie uleczą chorej duszy. Nie oszukujmy się, poczucie odrzucenia  to coś, czego się nie zapomina… Nie jest niczyją winą, że losy się tak  potoczyły, ale nawet rodzic nie zrozumie tego, co dzieje się w umyśle  dziecka. I nie chodzi tu o to, że mam piwne oczy i brązowe włosy, ale o  to kim jestem, co mam w środku.
 
Nie dziwi, nie zastanawia mnie fakt,  że większość rodziców adopcyjnych nie chce utrzymywać kontaktów  z biologicznymi rodzicami dziecka. Czasami też nigdy ta prawda nie  zostaje przez nich wyjawiona. Istnieją też tacy, którzy pragną żyć  w zgodzie ze sobą. Jednak ta obawa o przyszłość zawsze będzie  towarzyszyć. Tylko obawa przed czym? Że odejdziemy? Że ta miłość się  skończy? To jest po prostu niemożliwe. Trzeba jednak wiedzieć,  uzmysłowić sobie, że prędzej czy później dzieci będą chciały dotrzeć  do całej prawdy. Ciekawość, wewnętrzne rozdarcie, niepokój niestety nie  dają spokoju i bardzo ciężko je przezwyciężyć. Dla obu stron będzie  to zawsze bolesne.
 
 
 

 
Fot: Shutterstock
 
Mogę powiedzieć bardzo dużo o mojej  ukochanej Chorwacji, o tym, co wydarzyło się w latach 70 - ych, mimo, iż  nie było mnie jeszcze na świecie. Na pewne zaś pytania nie  ma odpowiedzi. Dlaczego zdrowa, piękna kobieta rodzi chore dziecko?  Dlaczego dzieci umierają na nowotwory? Dlaczego ludzie giną  w katastrofach? Dlaczego dzieci muszą cierpieć w domu dziecka? Nie wiem,  naprawdę nie wiem. Wiem tylko tyle, że wiele adoptowanych osób, może  po dwudziestu latach spojrzeć w niebo i podążąjąc za słowami piosenki  Edyty Geppert, otwarcie wyznać: ,,Nie, nie żałuję, przeciwnie, bardzo Ci  dziękuję’’.
 
Ona
Artykuł z portalu Ona Ona Ona (http://www.onaonaona.com/)