poniedziałek, 23 grudnia 2024
Miło Cię widzieć!

Adopcja - koło ratunkowe w samotności

ADOPCJA – KOŁO RATUNKOWE W SAMOTNOŚCI

Artykuł z portalu Ona Ona Ona (http://www.onaonaona.com/)


Kilka dni po pojawieniu się w sieci naszego portalu otrzymałam wzruszający list od dziewczyny, która dziękowała za poruszenie tematu adopcji.


Chociaż zawsze podkreślam, że nie adoptowałam Ali i Sylwii, a jedynie opiekowałam się nimi, to jednak bardzo dobrze rozumiem, jak to jest ważny i zaniedbany temat w Polsce. Ile kryje w sobie niuansów, trudnych pytań, wyzwań! Wiele razy rozmawiałam z dziewczynkami na ten temat, poznałam ludzi, którzy adoptowali dzieci. Adopcja to takie koło ratunkowe na oceanie samotności, rzucone przez przeznaczenie, ratuje dzieci i dorosłych!


Po przeczytaniu tego listu i wpisu na naszym forum, poprosiłam autorkę, by napisała kilka słów o tym, co dla niej jest ważne w adopcji. Niech ten tekst zachęci Was do podzielenia się z nami Waszymi doświadczeniami, historiami, refleksjami. Każdy głos jest ważny, a rozmowa bardzo pomaga, czasem nawet zmienia życie…

Agata Młynarska


 

Tajemnica życia


Dlaczego? Dlaczego się urodziliśmy? Dlaczego żyjemy tu i teraz? Co było przed naszym urodzeniem, co będzie później? Czy naprawdę nie wiemy, skąd pochodzimy i dokąd zmierzamy? Czy ufać biologii, czy może jakiejś wyższej sile, która powołała nas do istnienia i na imię jej Pan Bóg?


Wciąż pytamy! Trzeba pytać. Jeżeli się zastanawiamy, oznacza to, że nam zależy. Jeśli zatem wszyscy ludzie zadają sobie czasami takie pytania, co może powiedzieć osoba, która została porzucona po urodzeniu i pozostawiona w domu dziecka? Otóż zada dokładnie takie same pytania i dołączy do nich dwa kolejne: dlaczego właśnie ja? dlaczego mnie to spotkało? Już sama świadomość faktu, że urodziliśmy się przypadkowo, nie należy do przyjemnych. Pozostaje jedno: pogodzić się z przeznaczeniem. Ktoś namieszał nam w życiu, ale trzeba wstać i iść dalej, zamknąć pewien rozdział, pamiętać, ale nie cofać się. Jednak nie jest to takie proste. Rana na duszy goi się dłużej niż na ciele. Potrzeba dużo czasu.


Te pytania towarzyszą także dzieciom adoptowanym. Oczywiście wszystko układa się kolorowo i pięknie, jak w szwajcarskim krajobrazie, kiedy dzieci są małe, grzeczne i słodkie. Problemy zaczynają się wieku 17 – 20 lat. Pytań o własną tożsamość, pochodzenie, biologiczne rodzeństwo, przeszłość, w końcu o rodziców biologicznych, niestety nie da się uniknąć.


W umyśle adoptowanego dziecka nie istnieje pojęcie ,,przybrani rodzice”. To są po prostu jedyni rodzice, wspaniali. Z adopcją jest podobnie jak z nauką historii: coś się kiedyś wydarzyło, my tego często nie pamiętamy, ale znamy bieg wydarzeń. Z adopcją jest o tyle trudniej, że często całej prawdy dowiedzieć się nie możemy, ponieważ zazwyczaj jest tajna. Czasami zdarzają się niesamowite przypadki, zbiegi okoliczności i rodzeństwo odnajduje się po latach.


Fot: Shutterstock


Małżeństwa zazwyczaj adoptują jedno dziecko. Wspaniale! Jednak dom z ogrodem, wakacje za granicą, najlepsze ciuchy nie uleczą chorej duszy. Nie oszukujmy się, poczucie odrzucenia to coś, czego się nie zapomina… Nie jest niczyją winą, że losy się tak potoczyły, ale nawet rodzic nie zrozumie tego, co dzieje się w umyśle dziecka. I nie chodzi tu o to, że mam piwne oczy i brązowe włosy, ale o to kim jestem, co mam w środku.


Nie dziwi, nie zastanawia mnie fakt, że większość rodziców adopcyjnych nie chce utrzymywać kontaktów z biologicznymi rodzicami dziecka. Czasami też nigdy ta prawda nie zostaje przez nich wyjawiona. Istnieją też tacy, którzy pragną żyć w zgodzie ze sobą. Jednak ta obawa o przyszłość zawsze będzie towarzyszyć. Tylko obawa przed czym? Że odejdziemy? Że ta miłość się skończy? To jest po prostu niemożliwe. Trzeba jednak wiedzieć, uzmysłowić sobie, że prędzej czy później dzieci będą chciały dotrzeć do całej prawdy. Ciekawość, wewnętrzne rozdarcie, niepokój niestety nie dają spokoju i bardzo ciężko je przezwyciężyć. Dla obu stron będzie to zawsze bolesne.


Fot: Shutterstock


Mogę powiedzieć bardzo dużo o mojej ukochanej Chorwacji, o tym, co wydarzyło się w latach 70 - ych, mimo, iż nie było mnie jeszcze na świecie. Na pewne zaś pytania nie ma odpowiedzi. Dlaczego zdrowa, piękna kobieta rodzi chore dziecko? Dlaczego dzieci umierają na nowotwory? Dlaczego ludzie giną w katastrofach? Dlaczego dzieci muszą cierpieć w domu dziecka? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Wiem tylko tyle, że wiele adoptowanych osób, może po dwudziestu latach spojrzeć w niebo i podążąjąc za słowami piosenki Edyty Geppert, otwarcie wyznać: ,,Nie, nie żałuję, przeciwnie, bardzo Ci dziękuję’’.


Ona

Artykuł z portalu Ona Ona Ona (http://www.onaonaona.com/)

Oceń ten artykuł
(13 głosów)