środa, 25 grudnia 2024
Miło Cię widzieć!

MAŁŻEŃSTWO – NIEWYGODNY LUKSUS

sciegiem-krzyzykowym-postac-psd-warstwowy-material_35-35433.jpgJeszcze nie tak dawno, żeby zamieszkać razem, trzeba było się pobrać, bo tak nakazywały zasady moralne. Dziś małżeństwo przestało być postrzegane jako norma społeczna. Coraz więcej par mieszka z sobą bez ślubu i nie potrzebują formalizowania związku. Nawet w krajach mocno katolickich współżycie seksualne przed ślubem już nikogo nie szokuje. W efekcie rośnie liczba ludzi żyjących w konkubinacie, szczególnie tych młodych. Kiedyś główna przyczyną zniechęcającą do legalizacji związku był brak zabezpieczenia materialnego.

Dziś niepokój budzi raczej perspektywa utraty swobody, niezależności, jaką daje wolny związek. Niektórzy uważają, że małżeństwo sprzyja rutynie, która zabija związek i przynosi tylko codzienne problemy, więc wolą funkcjonować na tz. kartę rowerową. Coraz więcej par nie chce mieć dzieci, a taka decyzja, wedle nich dyskwalifikuje instytucję małżeństwa. Nie bez znaczenia jest nieodarta pogoń za karierą, pieniądzem i wszechobecny wyścig z czasem. Konsumpcyjny styl życia, przedkładanie własnych potrzeb nad dobro rodziny- wszystko to sprawia, że ludzie nie decydują się na ślub, bądź odkładają go na póżniej.  Zawieraniu małżeństw nie sprzyja coraz to lepsze wykształcenie kobiet ( aż 70% studentów to płeć piękna). Wykształcone panie rzucają się w wir pracy i całą siebie oddają wspinaniu się po szczeblach kariery, by osiągnąć pozycję i stabilizację materialną a co za tym idzie totalna niezależność. Nie chcą być jak ich mamy i babcie, jedynie spełnieniem mężczyzny, są o wiele bardziej świadome swoich potrzeb i możliwości.

 

Związek często jest dla nich tylko dodatkiem do życia, najczęściej seksualnym.  Współczesna kobieta na poważnie zaczyna myśleć o założeniu rodziny około trzydziestki, a często i po , co nie oznacza potrzeby posiadania męża. Dzisiejsze media namiętnie promują bycie singlem. Taki styl życia dla jednych to usprawiedliwienie faktu, że są sami, inni świadomie dokonują takiego wyboru. Najczęściej zdeklarowane single wywodzą się spośród karierowiczów, atrakcyjnych, wykształconych, prowadzących intensywne życie erotyczne, realizujących się zgodnie z własnymi potrzebami. Czasem takim samotnym z wyboru zdarza się podjąć wyzwanie zwane związkiem i przez jakiś czas w nim trwają podtrzymując  naturalnie swoją niezależność. Nie decydują się na wspólne zamieszkanie z partnerem, bo i po co im taka smycz. Spotykając się od czasu do czasu jest wygodniej-zero odpowiedzialności za coś wspólnego, zero niepotrzebnych pytań i pokrętnych odpowiedzi.  Tak naprawdę ciężko jest dziś ustalić, kto jest singlem, a kto żyje w nieformalnym związku, bo granica się zaciera. Co niektórzy „samotni” wraz z upływem lat opamiętują się, że mogą nie zdążyć założyć rodziny. Wówczas pod presją czasu szukają partnera i zazwyczaj go znajdują. Skutki takiego postepowania mogą być różne.

happy-anniversary-wedding-valentine-s-day-special-vector-free-art-vector_221-2147486228.jpg

Kiedyś rozwód był wyjątkiem , wyjściem ostatecznym, dziś jest sposobem rozwiązywania problemu. Łatwiej jest zerwać związek niż spróbować go ratować. Praca nad tym co się wali wymaga poświęceń, wyrzeczeń, zrozumienia drugiego człowieka i kompromisów. Tymczasem przywykliśmy do łatwego życia. We współczesnym świecie od dziecka mamy wszystko na wyciągnięcie ręki, nie musimy się wysilać, nie musimy się z nikim liczyć. Dlatego też w dorosłym życiu nie robimy również nic, by utrzymać związek. Nie udało się, to trudno i każdy idzie w swoją stronę. Małżeństwo można porównać do ogrodu. Nie wystarczy raz zasiać by przez całe życie zbierać plony, trzeba ciągle coś robić: pielić, użyźniać, podlewać. Tymczasem wielu osobom po prostu się nie chce zaangażować w przywrócenie dawnej świetności temu zaniedbałemu przez lata ogrodowi.

 

Małżeństwo to starcie się dwóch rożnych światów, ludzi wywodzących się z całkiem innych rodzin i ludzkich relacji. Inne wartości, inne zwyczaje, pojawienie się dziecka, pęd do kariery- to wszystko sprzyja rodzeniu się konfliktów. By związek nie ucierpiał,  nie popadł w ruinę warto od początku zbudować silne fundamenty. Nie narzucać swoich wyobrażeń o życiu i swoich wartości drugiej osobie, nie forsować na siłę własnych racji. Nawet gdy uda się górować nad partnerem, będzie to tylko pozorny sukces, który może po czasie stać się wyrokiem dla nas samych. Będziemy pod własnym dachem konstruować bombę, która cicho tykając, któregoś dnia wybuchnie nam prosto w twarz. Należałoby jeszcze wziąć pod uwagę to, że na barki „zwycięzcy” spada odpowiedzialność za związek. Musi on pilnować przestrzegania przeforsowanych przez siebie zasad . Zdominowany partner wycofuje się i jako osoba „przegrana” staje się bierny wobec otaczającej go rzeczywistości. Natomiast dominant czuje się obciążony,  za problemy lub ewentualny rozpad związku obwinia pasywnego partnera, nie zdając sobie sprawy z tego, iż sam na to zapracował. Nie oznacza to, że wina leży tylko po jednej stronie. Zawsze należy przyjrzeć się na sytuację kryzysową z perspektywy środka. Dopóki nie zauważamy własnego wkładu w destrukcję związku, dopóty nie uda się go naprawić. Widzimy wady partnera, wiemy, co powinien zmienić, a nie dostrzegamy własnych błędów. Często lęk przed konfrontowaniem się z własnymi problemami (trudności z samooceną, komunikacją, wzorce wyniesione z rodzinnego domu) jest tak duży, że chowamy je głęboko i udajemy, że ich nie ma. Niestety one nie znikają, gnębią nas przez co możemy stać się nieprzyjemni i niesprawiedliwi dla otoczenia. Praca nad związkiem to przede wszystkim raca nad sobą.

 

Nie słuchamy partnera , narzucamy własne racje, wywlekamy błędy sprzed lat, nie umiemy walczyć o swoje, skrywamy żale i pragnienia – wszystko to wcześniej czy później prowadzi do destrukcji związku. Aby tego uniknąć należy jasno określić jak rozumiemy małżeństwo i swoją w nim rolę. Dla jednych bezpieczeństwo w związku to wypasione konto, dla innych troska o partnera. Jedno z małżonków ma pretensję, że nie otrzymuje tego co powinien dostać, drugie jest przekonane, że daje. Utrzymanie związku to nauka mówienia otwarcie o swoich potrzebach i priorytetach. Gdy nauczymy się ze sobą rozmawiać i przestaniemy truchleć z obawy przed reakcją partnera na nasze zwierzenia, marzenia, gdy szczerze się otworzymy przed sobą i małżonkiem, wtedy wszystkie problemy przestaną być tymi nie do rozwiązania. Na pewno będzie łatwiej być szczęśliwym u boku ukochanej osoby, zniknie ryzyko niedomowień i żalu, które to z miłości potrafią uczynić piekło.

 

Red. Port.

Oceń ten artykuł
(21 głosów)