czwartek, 26 grudnia 2024
Miło Cię widzieć!

OSWOIĆ SIĘ ZE ŚMIERCIĄ

Odchodzenie bliskiej, kochanej osoby to bardzo trudne, a czasem przerażające doświadczenie. Żaden czas nie jest dobry na rozmowę o śmierci i na samą śmierć. Ciągle dla większości z nas mówienie o umieraniu i zgoda na to nieuchronne zdarzenie to wielki nietakt. Ci, którzy przyjęli postawę pogodzenia się z takim wydarzeniem napotykają na niezrozumienie ze strony otoczenia, wręcz krytykę, bo jak to jest możliwe, że kochasz i tak po prostu pozwalasz odejść.

 

 

Nie każdy rozumie to, że pozwolić odejść to wyraz największej miłości. Mówienie o śmierci-oswajanie jej, jest tak naprawdę oswojeniem życia, bo śmierć jest jego nieodłączną częścią. Rozmowa z najbliższą nam osobą, która stoi przed bramą „Św. Piotra” powinna być przede wszystkim słuchaniem. Człowiek, który umiera, powie to. Osoby bliskie śmierci odbierają jakiś wewnętrzny sygnał, który ich o tym powiadamia. I choć często nie jest to komunikat wprost, to zbliżający się zgon objawia się w świadomości, nawet na długo przed tym faktem.

 

Czas wewnętrznych przygotowań do odejścia jest czasem niezwykłych, tajemnych mocy. Wielu chorych, których ciało już niemal nie funkcjonuje, ciągle żyją, powodowani jakąś niewyobrażalną siłą, jakby ciągle na coś jeszcze czekali. Niektórzy na scalenie rodziny porozrzucanej po świecie , inni na wymarzoną żonę ukochanego syna, jeszcze inni na pojawienie się przyjaciela z którym skłócili się przed laty. Powodów może być mnóstwo, ale odraczanie śmierci w każdym przypadku to niezwykła chęć uporządkowania doczesności i odejście w poczuciu wypełnienia istniejących za życia luk i spełnienia ostatnich marzeń.

 

Nie wszyscy umierający chcą aby trzymać ich za rękę, toczyć łzy nad łóżkiem, bądź ich pocieszać gdy odchodzą, należało by to uszanować.  Nie róbmy sobie wyrzutów, że nasz bliski odszedł, a nas przy nim nie było, bo to była jego decyzja jego czas i on nim zarządził. Nie wrzucajmy sobie głazu na serce z powodu nieuczestniczenia w akcie wydania ostatniego oddechu, bo dla tego kto nas opuścił nie ma to już żadnego znaczenia, a my będziemy musieli żyć z niepotrzebnym , dodatkowym bólem. I będzie nam jeszcze trudniej przeżyć żałobę. Człowiek, który świadomie umiera, żegna się ze światem, z najbliższymi. Porządkuje swoje sprawy, zamyka życie, godzi się ze stratą. Jeśli akceptuje to, że umiera  i jeśli ten fakt akceptują jego bliscy, wtedy jest czas na żałobę. Gdy człowiek długo zmaga się ze śmiertelną chorobą i jest z tym faktem pogodzony można przeżyć żałobę przed śmiercią.  A wtedy sama śmierć nie wydaje się taka straszna, także dla tych, którzy zostają. Nie zawsze mamy okazję przygotowania się na takie wydarzenie, zwłaszcza gdy tracimy kogoś nagle i nie ma czasu na pożegnanie. Taka strata mocno przewraca nasze życie i niewiele jest możliwości wytłumaczenia takiego odejścia.

 

Każda śmierć  niesie ze sobą smutek i żal – to normalne. Dobra żałoba to taka, która nie karmi się poczuciem winy, poczuciem, że zawiedliśmy, nie zrobiliśmy dostatecznie wiele, nie powiedzieliśmy tego, co ważne, nie wyjaśniliśmy nieporozumień itd. Z reguły takie myślenie, nawet na długo po pogrzebie więzi naszą energię i odbiera nam siły by zająć się własnym życiem, bo cały czas próbujemy coś przekazać nieżyjącemu już bliskiemu. Żegnamy się z nim wciąż i wciąż, czasem bez końca, to do niczego nie prowadzi i niczego nie zmienia, jedynie nas i nasz ziemski świat.

 

„Śpieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą”  (ks. Jan Twardowski)

 

Red. Port.

Oceń ten artykuł
(15 głosów)