niedziela, 22 grudnia 2024
Miło Cię widzieć!

Szanujmy każdego człowieka

Szanujmy każdego człowieka

 

Nagle zza zakrętu wyjeżdża nowy mercedes i z wielką pasją trąbi na idącego przykładnie po pasach człowieka. Samochód zatrzymuje się hamując, zaś kierowca z pogardą spogląda na przechodnia, który z reklamówką przemierza ulicę i świat. Widać, że doświadczenia nie ominęły biedaka, a los bywał dla niego okrutny. Czy jednak daje to jakiekolwiek prawo do poniżania jego osoby, traktowania niczym „podczłowieka”? Małe dzieci „ kupowane” w krajach trzeciego świata tylko po to, aby wyciąć im nerkę, potrzebną do przeżycia córeczki bądź synka milionera z zachodniej cywilizacji. Życie dziecka za życie dziecka. Życie, o które nikt nie walczy dla życia, które można kupić. Pozostaje tylko kwestia „za ile”.

 

Być może dziecko, które musiało zginąć dla oddania organu innemu, było bardzo zdolne, miało wielkie serce. Czy ma to znaczenie? Być może część jego ciała uratowała ciało człowieka, który przyszłość spędzi na imprezach, bezproduktywnym braniu i nie dawaniu niczego z siebie. „ Za ile”? To pytanie przeraża, choć tak często słyszymy je w prozaicznych sytuacjach. Na pewnym jednak poziomie te sytuacje mają coraz szerszy zasięg i większy kaliber. Można jeszcze zaakceptować fakt, że ludzie kupują stanowiska pracy, kupują udawane uznanie innych, kupują pozycję zawodową i społeczną. Jednak jak pojąć „ kupowanie życia” w zamian za śmierć? Wszystko jednak zaczyna się zawsze od małych rzeczy, drobnych sytuacji. Najpierw jest brak szacunku dla paradującego z reklamówką „menela”. Później jest wszystko, na co mnie stać. Nie ma drugiego człowieka. Jestem Ja. Centrum świata i przestrzeni. Ja egoista. Ja milioner. Ja Pan i władca. Na biednych, „ zwykłych” ludzi patrzę już nawet nie z politowaniem ale czystą pogardą. Po co istnieją. Sami są sobie winni. Leniwi, słabi psychicznie, uzależnieni. Owszem, bywa, że jest to prawda. Nie nam jednak osądzać, jak ciężko jest pewnym osobom wyjść zza muru ograniczeń, jakie nałożyło na nie ciężkie dzieciństwo, brak wychowania, poczucia bezpieczeństwa. Nie nam osądzać, kto ile powinien w życiu zrobić.

 

Warto jednak pamiętać, że wśród tych biednych osób spod śmietnika, bywają osoby, które kiedyś pędzały po ulicach mercedesami. Los jednak bywa przewrotny, życie nie oszczędza a fortuna kołem się toczy. I nagle z tych silnych, pewnych swoich możliwości ludzi, stali się załamanymi osobami bez motywacji do walki o lepsze jutro. Z wysokiej drabiny upadek jest bardzo bolesny. I nie chodzi o to, żeby straszyć, widzieć czarne przestrzenie naszej przyszłości. Chodzi o to, żeby pamiętać, że każde życie na ziemi ma swoją własną historię, której możemy nie znać i nie rozumieć. Ludziom spieszącym w mercedesach nie stanie się krzywda, jeżeli zwolnią, uśmiechną się do drugiego człowieka, podadzą pomocną dłoń, a czasami kupią zwykłą bułkę. Niekoniecznie muszą dawać pieniądze, które być może zostaną wydane na kolejną butelkę wódki. Trunek, który ma pomóc zapomnieć, że nie udało się tak wiele, a młodość minęła. Kiedy dzieci zaczynają edukację w szkołach, wszystkie są podobne. Po pewnym jednak czasie szkoły prywatne i państwowe skutecznie oddzielają młodych murem społecznego podziału. Dzieci idą dwoma różnymi drogami, popychani przez rodziców. Jedni w stronę konsumpcjonizmu i hasła „ jestem lepszy i wszystko mi się należy”. Drodzy w kierunku „ muszę na wszystko zapracować sam, nikt niczego mi nie da”. I wśród jednej i drugiej grupy bywają dzieciaki zdolne, wybitne, o wielkich sercach i umysłach. Później życie układa się na różnych poziomach społecznych, gdzie jedni jeżdżą mercedesami, choć niekoniecznie na nie zarobili, a drudzy oplami, na które pracowali ciężko wiele lat. Ostatecznie jednak wszyscy się starzeją, znów wracając do czasów z dzieciństwa. Stają się podobnymi do siebie dziaduszkami, którzy narzekają na korzonki, reumatyzm i trzustkę. I czasami sytuacja się odwraca. Ten, który jechał w mercedesie i pogardzał biednym przechodniem, na tylnym siedzeniu woził syna. Uczył go życia. I nauczył. Obecnie sam, jako niedołężny staruszek ląduje w domu starców, bo syn przecież nie szanuje życia, które na siebie nie zarabia, nie jest silne, nie radzi sobie bez pomocy innych… Warto zatrzymać się w momencie, kiedy chcemy wyśmiać, poniżyć, pogardzić drugim człowiekiem. Być może my także będziemy kiedyś potrzebowali pomocy, a świat odda nam to, co mu podarowaliśmy.

 

Autor: Agnieszka Zydroń

http://agnieszkazydron.pl

Oceń ten artykuł
(14 głosów)