Zarówno prasa, jak i telewizja stale informują nas o potrzebie wypijania dużych ilości płynów w ciągu dnia. Ile to jednak jest dużo i co się dzieje wtedy, gdy dużo zaczyna oznaczać za dużo?
Argumentem przytaczanym przez ekspertów, mającym skłonić nas do wypijania większej ilości płynów, przestaje już być samo zdrowie. Przekonują nas oni, że dużo picia stanowi gwarancję zachowania zgrabnej sylwetki, urody i młodości. Jak podają statystyki, większość z nas wciąż jednak nie wypija zalecanej ilości napojów, ale coraz częściej zaczynamy też mieć do czynienia z zupełnie nowym trendem: rosnącej liczby osób, które piją zdecydowanie więcej niż wynika z potrzeb ich organizmów.
Dla jednych dużo – dla innych wciąż mało...
Nie ulega nawet najmniejszym wątpliwościom, że nasz organizm potrzebuje wody, by móc funkcjonować. Ciało składa się przecież w około 65-70% z wody, i każde zmniejszenie tej wielkości odbija się na naszym samopoczuciu i funkcjonowaniu – na początek, a przy utracie powyżej 5% wody z masy ciała – poważnie na naszym zdrowiu. Strata powyżej 15% masy ciała wskutek odwodnienia kończy już się niestety zgonem.
Uznaje się, że prawidłowe nawodnienie ma nam zapewnić wypijanie ok. 2 litrów płynów dziennie. Powinniśmy pić odpowiednio więcej w przypadku zwiększonego wysiłku, wzrostu temperatury otoczenia, jak i stanów chorobowych czy fizjologicznych powodujących większe straty płynów (gorączka, wymioty, biegunka, karmienie piersią, obfita miesiączka). Liczba ta jak widać już została ograniczona w stosunku do zalecanych do niedawna 3 litrów. Wypijanie tego kolejnego, trzeciego litra, jak się okazało, wcale nie wpływa na poprawę naszego zdrowia, czy też urody, choć także nie stwarza żadnego niebezpieczeństwa. To o czym również nie powinniśmy zapominać to to, że do wyliczenia prawidłowego bilansu wodnego bierzemy pod uwagę też przyjmowane pokarmy, które zawierają znaczną ilość wody, i to nie tylko zupy, ale także owoce i warzywa (np.: pomidor składa się aż w ok. 93% z wody). Jak więc z tego wynika, wcale nie jest tak trudno przyswoić 2 litry wilgoci dziennie, a ci, którzy wypijają 8 szklanek napojów i nie biorą pod uwagę „mokrych” pokarmów, z pewnością z łatwością przekroczą zalecane minimum.
Pić, pić, pić!
Każdy chce być piękny, szczupły i młody, a tu recepta wydaje się być taka prosta – wystarczy podążając za głosem ekspertów dużo pić, więc coraz więcej osób sięga po to jakże kusząco łatwe rozwiązanie. W wielu krajach zachodnich tworzy się więc pewien trend, wręcz moda na nierozstawanie się z butelką wody mineralnej i to jeszcze poparta głęboką wiarą, że stanowi to element promowania nowego, zdrowego stylu życia. Czy jednak picie sześciu, siedmiu, czy (są i takie przypadki) dziewięciu litrów wody dziennie, można jeszcze uznać za zdrowe? Jak we wszystkich innych przypadkach, tak i tu jednak okazuje się, że co za dużo to wcale na dobre nie wychodzi.
Coraz częściej w ostatnim czasie notowane są przypadki osób zgłaszających się do lekarza, które są zaniepokojone faktem, iż tak naprawdę w momencie, gdy nie mają możliwości wypicia swojej znacznie zawyżonej ilości wody (czasem są to jakieś inne płyny: napoje witaminowe, soki czy nawet mieszane, różne napoje) zaczynają się czuć źle i to nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, wykazując wszelkie objawy typowe dla różnego rodzaju innych uzależnień. Wzrasta też liczba osób, u których, najczęściej przy okazji jakichś innych badań, wykrywa się hiponatremię – stan niebezpiecznie niskiego poziomu sodu w organizmie, będący konsekwencją przyjmowania nadmiernych ilości płynów.
Hiponatremia sama w sobie może doprowadzić do obrzęku mózgu, śpiączki, a nawet śmierci. Jak podaje Catherine Collins z St. George's Hospital w Londynie – twierdzenie, że wypijanie 5-6 litrów wody mineralnej dziennie ma właściwości oczyszczające jest zwyczajnie niebezpiecznym mitem. Kupowana przez nas woda mineralna nie jest napojem izotonicznym i powoduje wypłukiwanie mikroelementów z naszego organizmu. Regularne i nieuzasadnione wypijanie tak dużych ilości nawet napojów izotonicznych jest wciąż niebezpieczne dla naszego zdrowia, powodując przeciążenie nerek i niebezpieczeństwo zaburzenia równowagi między mikroelementami w ustroju.
Gdy nie można przestać pić
„Budzę się rano i na czczo wypijam szklankę wody mineralnej, by oczyścić organizm po nocy, do śniadania – koniecznie kawa. W pracy, w ciągu ośmiu godzin staram się wypić przynajmniej 2 litry wody, w międzyczasie wypijam przecież herbatę, to nie najzdrowsze, więc trzeba dobrze wypłukać. Po pracy obiad i znów przynajmniej szklanka, godzina na zakupach, nie piję w tym czasie, ale potem pół godzinny fitness więc przed koniecznie muszę się nawodnić – przynajmniej butelka napoju izotonicznego – jakieś 300 ml. W trakcie ćwiczeń czasem coś popijam i już zawsze po, przecież tracę dużo wody – znów jakieś 300 ml. Po przyjściu do domu, kolacja i znów picie do niej, no i oczywiście znów woda mineralna koniecznie przed snem, by się oczyścić”.
Tak łatwo wpaść w błędne koło i zakończyć dzień wypitymi pięcioma litrami różnych płynów. Jeśli scenariusz brzmi ci znajomo, czujesz silne pragnienie, gdy próbujesz nie wypijać tak ogromnych ilości płynów, to znak, że czas się udać do lekarza. Jest wiele chorób manifestujących się wzmożonym pragnieniem i prawie wszystkie one są niebezpieczne dla życia. W wielu przypadkach chorobowych objawiających się stałym pragnieniem niebezpiecznie jest również ograniczać picie. Zatem zacznij od badań w kierunku cukrzycy i zaburzeń hormonów diuretycznych. Zasięgnij porady lekarza i gdy wszystkie tego typu niebezpieczeństwa zostaną wykluczone – odważnie spójrz prawdzie w oczy – jesteś aquaholikiem.
Jak uwolnić się od przymusu picia?
Nadmierne picie, to nie tylko poważne zagrożenie dla zdrowia, to także ograniczenie w codziennym życiu, zmuszające do planowania wszystkich działań pomiędzy następną szklanką picia a wyjściem do toalety. Jak podaje M. McCartney w artykule na temat tego rosnącego problemu opublikowanym w British Medical Journal, zalecanie picia nim jest się spragnionym jest niebezpieczne i może przynieść więcej szkody niż pożytku.
Uzależnić się można jak widać od wszystkiego, a w przypadku picia nie jest to tylko uzależnienie psychiczne ale i fizyczne, bo paradoksalnie, po przekroczeniu pewnych granic im więcej pijemy, tym bardziej chce nam się pić.
Nie jest też łatwo ocenić prawdziwe potrzeby naszego organizmu, bo jak wiadomo, w niczym nie ma sztywnych norm; dziś potrzebujemy dwóch litrów, ale już jutro z powodu pogody, wysiłku, zmęczenia itp., trzech. Najprościej jest zwrócić uwagę na kolor oddawanego moczu, który powinien być słomkowy; zbyt ciemny oznacza, że pijemy za mało; zbyt jasny, że za dużo. Jak podaje znany brytyjski specjalista do spraw uzależnień Helen Waren, uzależnienie od picia, choć wydaje się być niedorzeczne, okazuje się znakiem naszych czasów i efektem zbyt agresywnych nacisków ze strony mediów, jednak jak każde inne uzależnienie rokuje dobre perspektywy w przypadku leczenia. Najtrudniejszy jest zawsze ten pierwszy krok – zrozumieć, że się jest uzależnionym.
Katarzyna Skoropada
mgr inż. żywności i żywienia człowieka, dietetyk i mikrobiolog.
http://www.solarium.net.pl/