Alkoholik… osoba, która straciła swobodę działania w trzech dziedzinach na pewno: pracy, odpoczynku i snu.
W pracy taki człowiek nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, w porze wypoczynku albo w gronie rodzinnym może zachowywać się w sposób nieprzewidywalny, gdyż nie ma żadnych hamulców; jego sen bywa niespokojny, daje mu niewiele wytchnienia. Rzadko który nie-alkoholik, sypiający tak jak alkoholicy, mógłby normalnie funkcjonować obywając się bez pomocy lekarza.
Ktoś, kto patrzy z boku na „pijaka” widzi jak ten ewidentnie traci grunt pod nogami, traci kontrolę. Spóżnia się do pracy i po łebkach wykonuje swoje obowiązki zawodowe lub po prostu bumeluje jeśli urlop na żądanie przepił już wcześniej. Jego choroba objawia się także w życiu rodzinnym, gdzie swobodnie wyładowuje on swoje napięcia, wyrzuty sumienia, wścieka się, wrzeszczy i robi awantury. Objawy alkoholizmu można obserwować podczas snu, ponieważ nałogowiec rzuca się, przewraca z boku na bok, często miewa halucynacje, budzi się zaś wyczerpany i skacowany. Zdarza się że, przerywa sen by wyruszyć na poszukiwania czegoś mocniejszego, klasycznie się do tankować.
Kiedy alkoholik powiada: „Owszem, potrafię wypić za dużo, ale nigdy nie opuściłem ani jednego dnia pracy” – zapewne mówi prawdę. Nie daje on jednak z siebie maksimum możliwości. Po prostu markuje. Kiedy inny alkoholik twierdzi: „Przez całe dwadzieścia lat nie zrobiłem w domu ani jednej awantury” , może również mówić prawdę. Ale prawdą jest również to, że od dawna stracił wszelki kontakt z rodziną. Woli ona go raczej ignorować niż podsycać jego wrogie nastawienie. Ale nie łudżmy się – nienawiść i uraza narastają.
Tak więc alkoholik jest kimś, kto picie uważa za ważniejsze od rodziny, przyjaciół, kolegów, pracodawcy. Alkohol stał się „miłością” jego życia. A jednak trzeba sobie uświadomić, że u podstaw jego upadku leży wewnętrzny nieład. Przyczyn jego słabości może być naprawdę wiele.
Alkoholik jest kimś, kto pije inaczej, niż chciałby. Mimo tej świadomości nie może zrezygnować z picia – nawet na krótko. Ponieważ nie jest w stanie zrezygnować, pije dalej. W rezultacie stwierdza, że nie może pić i nie może się trzymać z dala od alkoholu. Zaczyna u niego działać system alkoholicznego alibi. Szuka on wymówek, które zwykle zaczynają się od słów: „Przecież ja…”
Problem nabrzmiewa i alkoholik musi borykać się z przeciwnościami. Wstępuje on w okres miotania się, szukania winnych. Potem znika już wszelka nadzieja i pojawia się prawdziwa rozpacz. Doszedł już do fazy totalnej negacji.
Kiedy wszystko inne zawiedzie, alkoholik zaprzecza istnieniu problemu. Dopóki więc nie obali się systemu alibi, nie ma realnej szansy na pomoc takiej osobie.
Cóż za paradoks: oto ciężka choroba, której istnieniu zaprzecza dotknięty nią człowiek.
Alkohol to złodziej w najgorszym wydaniu, kradnie rodzinie najlepszych ojców i synów(matki i siostry), społeczeństwu najzdolniejszych obywateli. A i tak cieszy się wolnością, mianem przyjaciela człowieka, towarzysza jego radości i smutków.
Alkohol to gangster, który codziennie uśmierca miliony. Włamuje się do kieszeni, domów, serc i rodzin. Tylko on zna szyfry do wszystkich zamków, skarbnic i kas. Jego gang boi się sądów i kar, bo ma w swoim gronie przedstawicieli wszystkich warstw społecznych, nie wyłączając sprawujących władzę i wymierzających sprawiedliwość.
Alkohol młodzież zmienia w zbrodniarzy, bogatych w nędzarzy, zdrowych w chorych, mądrych w głupich.
Szczególnie wrażliwe na alkohol (toksyny w nim zawarte) są komórki mózgu. Jego działanie powoduje wydzielanie substancji podobnych do opiatów, które wywołują stan euforii. Jednak w miarę picia potrzebna jest coraz to systematyczniejsza stymulacja. Zmienia się poziom nasycenia. Wzrasta tolerancja na alkohol , ale tylko pozornie. Pozory takie prowadzą w efekcie do opłakanych skutków, wyniszczenia organów wewnętrznych.
Nie ma wątpliwości że alkohol jest środkiem psychoaktywnym i ma negatywny wpływ na ośrodkowy układ nerwowy.
Ludzie intensywnie pijący są zagrożeni rakiem mózgu i przełyku, jelita grubego, wątroby i piersi. Przewlekłe spożywanie napojów wyskokowych ma również związek z nadciśnieniem, arytmią serca, jego niewydolnością ( tzw. zawałem ), postępującym pogorszeniem wzroku. Chroniczni alkoholicy mają problemy z chodzeniem z powodu uszkodzenia mięśni szkieletowych, itd.
Prawie każdy alkoholik przechodzi fazy swojego picia. Na początku przygody z alkoholem ma tendencję mówić o sobie: „ Czuję się wspaniale’ albo „Kocham wszystkich – nawet siebie”. Czuje się wtedy lekki, wyzwolony. Wydaje mu się , że jeszcze nigdy nie był w równie wspaniałej formie. Czuje wielki przypływ radości , zdolności i pragnie tym podzielić się z innymi, nie tak szczęśliwymi. Niestety takie uniesienie nie trwa zbyt długo. Pijący potrzebuje coraz więcej alkoholu i mniej on go cieszy. Na próżno próbując odzyskać dawny dobry nastrój pije coraz więcej i szybciej. Butelka całkowicie nim rządzi. Chęć zapomnienia o problemach i bólu staje się jego celem, zapija wszystko i wszystkim.
Nadchodzi depresja. Picie przybiera okropną formę: pijący chce utopić w alkoholu grożącą mu klęskę. Odczuwa bezgraniczną samotność i rozpacz. Teraz, kiedy narastają w nim wyrzuty sumienia, poczucie winy, wstydu i zwątpienia w samego siebie, pije wręcz samobójczo. Czuje się przeraźliwie zapomniany, nierozumiany. Chce się odciąć od świata, ponieważ alkohol, który dał mu swego czasu tyle radości i złudzeń, teraz uwalnia go od poczucia wstydu i bezsilności nie do zniesienia. Świadomość, że sam siebie zniszczył dobrowolnym szaleństwem, dręczy jego sumienie i wprowadza w stan wielkiego smutku. W ostatniej fazie picia jest samotny ponad wszelkie wyobrażenie i przekonany o tym, że niczego nie dokonał. Nawet człowiek, który odnosi sukces życiowy, lecz uległ nałogowi, uważa, że nie miał prawa do tego.
Rozpaczliwie pragnie odwrotu, a jego uzależniona komórka woła o jeszcze i tak pogłębia się beznadzieja, błędne koło w butelkowym akwarium bez wyjścia.
Warto zastanowić się zanim zaczniemy niewinnie, codziennie popijać alkohol. W nałóg można wpaść nie tylko po przez zalewanie problemów i niepowodzeń, pociąg do trunków jest też uwarunkowany genetycznie. Popatrzmy na rodzicieli i krewnych, a potem w lustro na siebie i niech to będzie najszczersza z sobą rozmowa – bez słów, nim będzie za póżno. Uszanujmy słońce swojego życia, bo tak łatwo je zgasić.
Aut. Barbara Poniatowska