W telewizji, radiu, na łamach kolorowych poradników często spotykamy postulat, by żyć w zgodzie ze sobą. Tylko co to właściwie znaczy? Czy istnieje jednoznaczna odpowiedz i recepta dobra dla wszystkich?
Na ogół w centrum zainteresowania znajduje się natura ludzkich problemów, a nie to w jaki sposób człowiek osiąga szczęście i zadowolenie.
Samorealizacja to naturalne dążenie każdego człowieka do rozwijania własnych talentów, możliwości, do osiągania wewnętrznej spójności, jedności z samym sobą, spełnienia własnego przeznaczenia. To cel, do którego człowiek zmierza przez całe życie. Niestety tylko niewielki odsetek społeczeństwa naprawdę go osiąga. Dlaczego tylko niektórzy kończą swoje życie w poczuciu spełnienia, skoro jest ono przyrodzoną zdolnością każdego z nas? Tak naprawdę chyba nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. Jedną z najbardziej prawdopodobnych przyczyn niezgodności codziennego życia z naszym Ja, wydaje się być hamujący wpływ środowiska. Nie pozwala ono człowiekowi być tym, kim naprawdę jest. Dla większości ludzi życie w zgodzie ze sobą to pewien wewnętrzny harmonijny stan równowagi, stan możliwy do zidentyfikowania dla nich samych, ale także dostrzegany przez innych.
Młodzież w okresie dojrzewania poszukuje i dyskutuje na temat tego, co jest moralne i ważne w życiu. Młodzi ludzie są przekonani, że wiedzą, jak żyć, co najmniej tak dobrze-a może i lepiej-jak starsze pokolenie, którego wybory często oceniają krytycznie. Luksus życia młodzieńczego polega między innymi na tym, że ze składanych deklaracji nikt ich nie rozlicza. Z drugiej strony za młodu życie rzadko stawia nas wobec sytuacji, w których musimy dokonywać jednoznacznych wyborów, czasem płacąc za to wysoką cenę. Dorosłość weryfikuje wyznawane przez nas wartości, sprawdza, czy wprowadzamy je w życie i jesteśmy gotowi zapłacić za to, w co wierzymy. Większość dorosłej populacji deklaruje rodzinę i związek z partnerem, jako najważniejsze wartości w ich życiu. Jednak często bywa tak, że te same osoby mają problem z określeniem tego, co robią by pielęgnować bliskie relacje. Wychodzi na to, że nie dajemy pierwszeństwa temu co dla nas ważne i omijamy to w codziennej organizacji czasu. Z drugiej strony, żyjąc w kulturze masowej, często ulegamy jej dyktatowi, nieświadomie realizujemy promowany w mediach styl życia i nawet nie zastanawiamy się, na ile on jest rzeczywiście „nasz”, spójny z naszymi wartościami.
Jak często mamy poczucie, że robimy to, czego chcemy, a jak często czujemy pewien przymus w podejmowaniu działania?
Poczucie, że robimy to, co musimy, ma swoje zródło w lęku przed podjęciem odpowiedzialności za własne życie i kierowanie się w nim tym, co sami uważamy za ważne. Skoro myślimy - „muszę”, to znaczy, ze oddaliśmy jakąś istotną część swojego życia w ręce innych ludzi, albo nie jesteśmy w stanie dostrzec innych możliwości lub widzimy je, ale z góry odrzucamy ze względu na koszty, jakie trzeba byłoby ponieść, gdybyśmy chcieli z nich skorzystać. Napięcie między wolnością i odpowiedzialnością to jeden z fundamentalnych dylematów egzystencjalnych człowieka. To jak przeciąganie liny między „chcę”, a „muszę”, a także pytanie: na ile autonomicznie możemy o sobie decydować.
Czy istnieje absolutna wolność, skoro musimy w pewnym stopniu dostosowywać się do innych? Czy w imię wyższych wartości mamy rezygnować z własnych pragnień? Ważne, byśmy nie zamieniali swego życia w niekończące się pasmo obowiązków, „muszenia” czegoś - w przeciwnym razie stanie się ono dla nas pułapką bez wyjścia.
Na ogół nie zdajemy sobie sprawy ze swojego lęku, a także z wielu innych uczuć. Dopóki nie słyszymy, bądź nie chcemy słyszeć swojego wewnętrznego głosu, możemy ignorować zawarte w nim informacje i dzięki temu trwać w sytuacjach, które nam szkodzą i z którymi w innych warunkach musielibyśmy coś zrobić. Unikamy nieprzyjemnych uczuć oraz nawet koniecznych zmian, które zawsze są energochłonne i związane z pewnym ryzykiem. Takie rozwiązanie ma jednak swoją cenę. Sytuacje, na które nie reagujemy eskalują się, a emocje nie znikają. Choć utrzymujemy to wszystko, co ” złe” z dala od świadomości, to związana z tym energia kumuluje się w naszym ciele i staje się źródłem wielu dolegliwości. Podupada nasza żywotność, spontaniczność itd., ponieważ część psychicznej energii wykorzystywana jest do utrzymania uczuć pod kontrolą.
Szacunek dla swoich uczuć, to przyznanie sobie prawa do tego, żeby przeżywać naturalnie pojawiające się emocje (co nie oznacza przyzwolenia na wszystko). Przede wszystkim zdać sobie sprawę, z tego, co się czuje i że można przeżywać swoje uczucia bez poczucia winy, czy lęku. Ważne jest, by zrozumieć z czego wynikają nasze uczucia, czy jesteśmy w stanie potraktować je jako informację i spożytkować ją we właściwy sposób. Radzenie sobie z emocjami jest ściśle związane z wyrażaniem ich. Umiejętność komunikowania innym, co czujemy i czego w związku z tym oczekujemy. Odporność na frustracje innych, wynikające z mówienia o trudnych uczuciach, jakie do nich żywimy jest niezbędna. Asertywność to również wielki atut, choć taki AS jest w niewielu rękawach.
Choć nasza kultura pielęgnuje narcystyczne przekonania o samowystarczalności, to jednak potrzebujemy innych. Życie samo w sobie obarczone jest duża frustracją, a to często przyczynia się do wielu negatywnych stosunków międzyludzkich. Większość naszych psychicznych potrzeb możemy zaspokoić tylko w kontakcie z ludzmi, jednak bez określonych kompetencji społecznych nie nawiążemy i nie utrzymamy takich relacji, w których jesteśmy w stanie komunikować innym swoje potrzeby, dawać i przyjmować, korzystać ze wsparcia innych ludzi. Poczucie przynależności do grupy jest dla nas ważnym źródłem satysfakcji, stąd zapewne popularność niektórych portali społecznościowych. Choć tak naprawdę integracja poprzez portal, to marna karykatura zaspakajania potrzeby przynależności.
Jak żyć w zgodzie ze sobą? Na to fundamentalne pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Sam musi podjąć decyzję o tym, jak żyć, aby mieć poczucie, że jego byt ma sens i że przeżywa to wszystko w sposób, do którego jest przekonany i który uważa za wartościowy.
Większość z nas mniej lub bardziej ulega modom, które wyznaczają kierunki, promują określone wartości i częściowo decydują za nas. Niewielu stać na prawdziwą niezależność w tym względzie. Choć chcielibyśmy być całkowicie wolni, zwykle idziemy na jakieś kompromisy. Nie jesteśmy tacy niezależni, za jakich się uważamy, co nie znaczy, że nie stać nas na wybór takiego stylu i sposobu życia, który naprawdę wynika z naszych wewnętrznych przekonań.
Najważniejsze to znaleźć swoje miejsce ,mieć wokół siebie TYCH ludzi, robić to, co się lubi i czerpać ogrom satysfakcji z życia, pomimo nieuchronnie upływającego czasu. Odnalezć swoją drogę, która poprowadzi nas przez świat NASZYCH WARTOŚCI i w tej podróży nie zadepcze innych, napotykanych na trasie indywidualności. Skrzyżowania dróg mogą być bezpieczne. Wszystko zależy od kierowcy.
Red. Port.
Barbara Poniatowska