czwartek, 28 listopada 2024
Miło Cię widzieć!

pieknezycieW kwietniu 2014r. minęło dokładnie 20 lat od śmierci prof. Jérôme Lejeune, który kojarzony jest w świecie nauki, jako odkrywca przyczyn występowania Zespołu Downa. Korzystając z podobnych okoliczności warto wrócić do publikacji, które ukazują postać tego wielkiego genetyka oraz pediatry.

 

 

W 2005r. na polskim rynku ukazała się książka autorstwa Clary Lejeune nosząca tytuł „Życie jest szczęściem. Jérôme Lejeune – mój ojciec”. Już na samym początku autorka zwraca uwagę, iż będzie to refleksja subiektywna, opisana zostaje ona bowiem przez córkę bohatera opowieści. Podobna perspektywa nie zaburza jednak historii, którą z całą pewnością warto odkryć w bieżącym roku.

Jak dowiadujemy się z książki, prof. Lejeune na początku swojej lekarskiej kariery specjalizował się... w medycynie wiejskiej, która nauczyła go kontaktuLejeune z osobą chorą. W kolejnych latach zainteresował się zjawiskiem radiacji. Analizy, prace oraz badania profesora spotykały się z wielkim zainteresowaniem środowiska międzynarodowego. Jak wspomina Clara Lejeune, duże zainteresowanie osobą jej ojca zelżało na sile w chwili, gdy skupił się on na badaniach dotyczących przyczyn występowania Zespołu Downa. Dociekliwość dotycząca wspomnianego zagadnienia, wzbudzała wręcz zdziwienie wśród jego kolegów. Mongolizm, jak określano niegdyś wspomnianą aberrację, kojarzony był najczęściej z działaniami... niemoralnymi. Przez dekady uznawano bowiem, że jest on jakąś formą zakażenia przenoszonego drogą płciową.


Odkrycie przez prof. Lejeune przyczyn występowania Zespołu Downa okazało się jednym z najistotniejszych odkryć genetyki XXw. Sam profesor poszedł jednak dalej. W swoich wystąpieniach, bazując na wiedzy genetycznej oraz doświadczaniu klinicznym zwracał uwagę, iż życie człowieka zasługuje na szacunek od momentu poczęcia.


Ciekawym jest, iż czytając „Życie jest szczęściem” odnaleźć możemy wiele punktów zbieżnych z obecną polską dyskusją bioetyczną. Jak się okazuje, o czym wielokrotnie wspomina Clara Lejeune, jej ojciec dość często występując w mediach, z perspektywy naukowca, starał się ukazywać kluczową rolę nowych odkryć biomedycznych, w zakresie ochrony godności człowieka. Genetyk ten był jednak krytykowany za swoje zaangażowanie religijne. Cieszył się także uznaniem ze strony papieża Jana Pawła II. To z jego nominacji był wieloletnim członkiem Papieskiej Akademii Nauk. Również za namową papieża Polaka prof. Lejeune założył Papieską Akademię Życia. Inauguracja jej działania miała miejsce zaledwie 33 dni przed śmiercią profesora. Warto wspomnieć, że tuż po niej, w kwietniu 1994r., ogłoszona została lista, pod, którą podpisało się 3 tys. francuskich lekarzy upominających się o poszanowanie godności człowieka od chwili jego poczęcia. Żądano zaprzestania wszelkich eksperymentów, jakie prowadziło się już wówczas na zarodkach oraz embrionach.


Warto dzisiaj przypomnieć sobie biografię prof. Jerome Lejeune’a i zastanowić się czy na początku każdego poszukiwania biologicznego lub medycznego nie kryje się właśnie wiara. Prof. Lejeune szukał czegoś, co było niewidzialne, ale gdzieś w środku miał przekonanie, że Zespół Downa musi wynikać z czegoś konkretnego. Jego wiara dawała mu niezwykłą siłę i wytrwałość do badań.

 

Źródło: http://biotechnologia.pl/

 

szczepicSpór o szczepienia dziecięce toczy się od lat. Lekarze przekonują, że skutecznie chronią dzieci, a część rodziców widzi w nich zagrożenie dla ich zdrowia. Nie ma niestety dokładnych danych mówiących o tym, ile osób w naszym kraju odmawia tych szczepień. Szacuje się, że może ich być ponad 5 tysięcy rocznie.

 

W Polsce, zgodnie z aktualną wiedzą medyczną, istnieje stale aktualizowany i uzupełniany o najnowsze wytyczne kalendarz szczepień. Lekarze jednomyślnie stoją na stanowisku, że szczepienia zarówno bezpłatne (obowiązkowe) jak i płatne (fakultatywne) są dla dziecka w pełni bezpieczne i skutecznie chronią przed ewentualnym zachorowaniem.

Dzięki stosowaniu się do kalendarza szczepień możemy mówić o wyeliminowaniu pewnych chorób w populacji, np. tężca noworodków, błonicy, polio. Przed wprowadzeniem obowiązkowych szczepień przeciwko krztuścowi w Polsce umierało 1,5 tysiąca osób rocznie – głównie dzieci w wieku 0-4 lat. W latach 70. liczba ta spadła do 10. Dużą rzadkością jest także odra. W krajach gdzie nie istnieje kalendarz szczepień co pewien czas zdarza się kolejna fala choroby zakaźnej wśród małych dzieci, która niestety zbiera śmiertelne żniwo.

 

Skąd to szczepionkowe zamieszanie?

Na pewno w dużej mierze wpływa na nie powszechny dostęp do internetu i sprzeczne, niejednokrotnie sensacyjne doniesienia z mediów dotyczące rzekomych powikłań. Analizując fora internetowe, można spotkać mnóstwo szczegółowo opisanych „dowodów” na to, że szczepienie nie jest potrzebne, a wręcz szkodzi dziecku. Zdarza się, że nadgorliwy rodzic opisuje po prostu objawy towarzyszące zespołowi poszczepiennemu: stan podgorączkowy, gorączka, zaburzenia apetytu, osłabienie. U maluchów takie symptomy mogą wydać się niepokojące, ale nie jest to chyba tak wysoka cena za bezpieczeństwo.

Kolejnym argumentem przytaczanym przez przeciwników wakcynacji jest opinia, że szczepionka może powodować autyzm. Wszystko zaczęło się od publikacji pracy na łamach szanowanego pisma „The Lancet”. Sprawa została nagłośniona przez media. Niestety o tym, że praca została sfałszowana i później zakazana do kolejnych publikacji nie było już tak głośno. Badania epidemiologiczne prowadzone podczas następnej dekady konsekwentnie nie potwierdzały dowodów na istnienie związku pomiędzy szczepieniami i autyzmem.

Kolejnym półprawda będąca w społecznym obiegu jest społeczeństwie jest taka, że każda ampułka ze szczepionką jest konserwowana szkodliwym tiomersalem (etylen rtęci). W rzeczywistości można policzyć je na palcach jednej ręki. Nie znaczy to jednak, że trująca rtęć po kumulacji w ośrodkowym układzie nerwowym dziecka doprowadzi do jego uszkodzenia. Może tak się zdarzyć jedynie w przypadku innego związku rtęci, a mianowicie jej pochodnej metylowej. Etylowa pochodna jest szybko usuwana z organizmu malucha i nie stanowi dla niego zagrożenia. Tiomersal nie jest obecny tylko w Polsce, ale również w innych krajach na świecie i uznany przez WHO jako konserwant bezpieczny. Obecnie producenci szczepionek starają się eliminować wszelkie potencjalnie problematyczne substancje pomocnicze. Niestety „gorzki posmak” jakiegokolwiek związku rtęci jest ciężko wyeliminować ze świadomości.

 

Jak lekarze starają się przekonywać rodziców do szczepień?

Szczepionki stanowią obecnie jedną z najbezpieczniejszych metod podnoszenia odporności organizmu. Zwłaszcza szczepionki żywe cechują się szybkim działaniem. Pamięć komórek immunologicznych potrafi rozróżnić i zwalczyć patogen wiele lat po wakcynacji. Kolejnym argumentem przemawiającym za korzystaniem z kalendarza szczepień jest to, że nawet jeżeli patogen zaatakuje, to sam przebieg choroby powinien być łagodniejszy, a przez to i powikłania mniej brzemienne w skutkach. W Polsce za niezaszczepienie dziecka grozi kara grzywny dla rodziców. Nie jest to jednak prawo respektowane. Jeżeli rodzic obawia się tiomersalu, lekarze mogą zaproponować szczepionkę pozbawioną tego konserwantu, ale odpłatną – koszt takiej szczepionki jest wyższy o około 50 złotych. Często pediatrzy polecają rodzicom szczepionki typu 6 w 1 (koszt około 250 złotych) aby oszczędzić dziecku stresu i ograniczyć liczbę wizyt w przychodni. Na taką opcję decyduje się dziś nawet 60% zainteresowanych. Dodatkowo można podeprzeć się szeregiem wiarygodnych badań, które dowodzą braku związku pomiędzy szczepieniem a wystąpieniem autyzmu, SM, cukrzycy. W świetle najnowszych doniesień, świat naukowy skłania się ku teorii, że autyzm jest  schorzeniem genetycznym, które może ujawnić się bez lub przy udziale niekorzystnych warunków środowiskowych. Statystyki mówiące o tym, że rocznie szczepienia zapobiegają 3 milionom zgonów wśród dzieci też działają na wyobraźnię.

- Propagowanie wartości szczepień ochronnych poprzez, między innymi, działania profilaktyczno ­ zdrowotne ma duży sens – przekonuje Zbigniew Zawadzki z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno ­ Epidemiologicznej w Gdańsku. - Warto uświadamiać polskie społeczeństwo, rodziców, opiekunów, przedstawicieli oświaty o tym jak ważne są szczepienia. Należy także podkreślać ich skuteczność i bezpieczeństwo oraz rolę w prawidłowym rozwoju dzieci.

 

Jakie mogą być konsekwencje zaprzestania szczepień u dzieci?

Przeciwnicy szczepionek mówią często o niewielkim ryzyku zachorowań w populacji. Jest tak dzięki temu, że niemal 99% społeczeństwa godzi się na wakcynację. Zło nie śpi, ono tylko czeka przyczajone. Zaprzestanie szczepień to jak otworzenie drzwi starym chorobom zakaźnym, o których już, właśnie dzięki szczepionkom, udało się niemal zapomnieć. W Polsce kalendarz bezpłatnych szczepień na tle krajów Unii Europejskiej wygląda dosyć ubogo. Państwo nie stać na refundację wszystkich szczepionek (np. na meningokoki, rotawirusy, ospę wietrzną), dlatego wielu rodziców decyduje się jedynie na niezbędne minimum.

 

Źródło: http://biotechnologia.pl/

pajaczkiPajęczaki, czyli rozszerzone naczynka krwionośne występują zarówno u osób z cerą suchą, jak i tłustą. Jakie są przyczyny teleangiektazji oraz jak dbać o skórę z problematycznym, naczyniowym defektem skórnym rozmawiamy z dr Katarzyną Pękalą, Scientific & Regulatory Affairs Manager L'Oreal Polska.

 

Teleangiektazje – medyczny termin odnoszący się do drobnych, poszerzonych naczyń krwionośnych dotyczy coraz większej ilości osób. Jakie są przyczyny powstawania „pajączków” i jakie są ich pierwsze objawy skórne?

Teleangiektazje, potocznie zwane pajączkami czy pajączkami naczyniowymi, to termin opisujący widoczne pod skórą poszerzone naczynia krwionośne o średnicy kilku dziesiętnych milimetra. Określenie to odnosi się zarówno do małych naczyń włosowatych, jak też to większych żył. Teleangiektazje są wynikiem rozszerzenia, a nawet uszkodzenia kruchych naczyń krwionośnych, które nie wytrzymują ciśnienia krwi przepływającej przez nie.  Mogą występować jako pojedyncze ograniczone zmiany lub być rozlane na większej powierzchni skóry. Kształtem przypominają krzaczek lub właśnie pajączka. Te, które wyjątkowo przeszkadzają kobietom, to te na twarzy a dokładnie na policzkach, brodzie czy przy nosie. Stanowią defekt kosmetyczny rzadko akceptowany przez kobiety. Przyczyny pojawiania się rozszerzonych naczynek też mogą być różne, na przykład: niektóre choroby układu pokarmowego, zaburzenia krążenia, wahania hormonalne, silne emocje, alkohol, ostra dieta, zaburzenia krążenia, duże różnice temperatur, alergie, wrodzona wrażliwość.

 

Cera naczynkowa wymaga odpowiedniej pielęgnacji.  Jakie zasady powinny być zachowane by jeszcze bardziej nie osłabić rozszerzonych naczyń krwionośnych?

Cera naczynkowa charakteryzuje się wysokim stopniem uwrażliwienia. Często „oblewa się rumieńcem” nie tylko w stresowych sytuacjach, ale również przy zmianach pogody. Nie pozostaje obojętna na zanieczyszczenia środowiska, a nawet na nieodpowiednio dobraną pielęgnację. Jest delikatna i łatwo ulega podrażnieniom.

O cerę naczynkową należy dbać w szczególny sposób. Mycie w letniej wodzie i osuszanie skóry twarzy bez pocierania są jak najbardziej wskazane. Taka skóra nie lubi ciepłej wody, ponieważ rozszerza to naczynia krwionośne. Gorąca kąpiel też nie jest dla niej dobra. Chrońmy ją przed gwałtowną zmianą temperatur, stosujmy kremy z filtrem słonecznym szczególnie latem, a zimą chrońmy naszą skórę naczynkową przed mrozem stosując odpowiednie kremy.  Unikajmy peelingów ziarnistych. Gorące potrawy, kawa, alkohol czy herbata również nie są wskazane. Dieta powinna wykluczać ostre przyprawy.

W celu neutralizacji „pajączków” najważniejsze jest stosowanie odpowiedniego preparatu kosmetycznego?  Jakie składniki aktywne powinien zawierać dobry dermokosmetyk?

Podstawą pielęgnacji powinny być produkty łagodzące i redukujące widoczność naczynek, zawierające w swoim składzie substancje o właściwościach wzmacniających i uszczelniających naczynia krwionośne, takie jak np. witaminę B3, aby zmniejszyć reaktywność naczyń krwionośnych, czy witaminę C, K, aby zwiększać wytrzymałość ścian naczyń krwionośnych i pomóc zapobiegać wylewom podskórnym. W kosmetykach dla skóry naczynkowej można również znaleźć rutynę, która podobnie jak witamina C wzmacnia ścianki naczyń krwionośnych zmniejszając tym samym ich przepuszczalność. Ekstrakty z miłorzębu japońskiego, arniki górskiej, kasztanowca są również chętnie stosowane przez producentów kosmetyków ze względu na ich właściwości przeciwzapalne i przeciwobrzękowe.

Rytuał pielęgnacyjny również musi być dostosowany do tego typu skóry. Delikatna oczyszczanie bez pocierania skóry a następnie delikatna aplikacja produktów kosmetycznych. Nie można zapomnieć o odpowiednim nawilżaniu skóry naczynkowej, co pomaga łagodzić zaczerwienienia, uczucie ściągnięcie, pieczenia czy podrażnienia spowodowane suchością skóry.

 

Jakiego typu produkty przeznaczone do pielęgnacji skóry naczynkowej oferuje firma La Roche-Posay swoim konsumentom?

W portfolio La Roche-Posay można znaleźć produkty dedykowane skórze skłonnej do zaczerwienień.  Są to produkty z gamy Rosaliac, których zadaniem jest redukcja zaczerwienienia skóry, np. Rosaliac AR Intense INTENSYWNA KURACJA ZWALCZAJŃCA ZACZERWIENIENIA SKÓRY. W jego składzie można znaleźć wodę termalną z La Roche Posay, która ma udowodnione działanie kojące i łagodzące a także zwalczające wolne rodniki, co dodatkowo czyni ją sprzymierzeńcem skóry tak łatwo reagującej na środowiskowe czynniki zewnętrzne. Tym, co pozwala nazywać ten produkt innowacyjnym, jest pojawienie się w składzie tej pielęgnacji AMBOPHENOLU. Jest to aktywny składnik roślinny o wielokierunkowym działaniu: kojącym, chroniącym naczynia krwionośne a także antyrodnikowym. Na liście składników można też znaleźć kojącą neurosensynę, która pomaga redukować uczucie dyskomfortu.

W badaniu klinicznym dla Rosaliac AR Intense potwierdzone zostało jego działanie na zmniejszenie intensywności zaczerwienień o 20, 8% oraz teleangiektazji o 7, 3% po 4 tygodniach aplikacji produktu dwa razy dziennie. Po tygodniu zaprzestania stosowania produktu intensywność zaczerwienień nadal się zmniejszała (badanie kliniczne w grupie 37 kobiet z rosacea podtyp rumieniowo-teleangiektatyczny). Również samoocena w tej grupie potwierdziła skuteczność produktu. Zaczerwienienia zostały widocznie zredukowane według 78% osób badanych a 71% osób stwierdziło, że widoczność drobnych naczynek na policzkach uległa zmniejszeniu.

 

Właściwa dieta, odpowiednie kosmetyki, zawierające w swoim składzie głównie witaminę K, C, B3 oraz wyciąg z arniki górskiej i kasztanowca to główny klucz do redukcji pajęczaków. Okres jesienno-zimowy, któremu towarzyszą wahania temperatur, niekorzystnie wpływa na stan cery naczynkowej. To właśnie w tym czasie należy zwrócić szczególną uwagę na stosowanie odpowiednich kosmetyków pielęgnacyjnych.

 


kpekala

 

 

Dr Katarzyna Pękala – chemik, kosmetolog. Tytuł doktora nauk chemicznych uzyskała na Wydziale Chemii Uniwersytetu Warszawskiego. Przed objęciem stanowiska naukowego w firmie L’Oréal Polska, swoje doświadczenie zawodowe zdobywała w branży farmaceutycznej. Autorka wielu publikacji naukowych w dziedzinie chemii fizycznej. Obecne zainteresowania naukowe koncentrują się na zagadnieniach związanych z komunikacją marketingową produktów kosmetycznych.

 


Anna Sobierska oraz portal biotechnologia.pl pragną serdecznie podziękować Pani dr Katarzynie Pękali za udzielony wywiad oraz wszystkie niezbędne materiały przy pisaniu powyższego artykułu.

 

Źródło: http://biotechnologia.pl/

logo_prestige2

Być może zastanawiasz się jak wyróżnić swoje usługi na tle konkurencji i sprostać oczekiwaniom coraz bardziej świadomych i wyedukowanych klientek.

Być może zastanawiasz się jak wykorzystać dobry grudniowy okres, łącznie z Sylwestrem, aby zwiększyć swoje obroty oraz pozyskać nowych klientów


Doskonale Cię rozumiemy, dlatego spotkajmy się na 7 grudnia w godz. 10.00 - 14.00 w Łodzi na szkoleniu, podczas którego:

- zjemy wspólnie pyszne śniadanie
- poznasz najnowsze trendy w makijażu sylwestrowo/karnawałowym
- dowiesz sie jak perfekcyjnie wykonać "smokey eyes"
- poznasz techniki cieniowania oka i twarzy
- dowiesz sie jak wykonać trwały - 12 godzinny - makijaż
- poznasz 8 obszarów działalności gabinetu kosmetycznego, od których zależy Twój sukces
- dowiesz się jak skutecznie pokonać konkurencję


I część szkolenia poprowadzi Anna Kołyga - charakteryzatorka i wizażystka. Maluje do filmów, teledysków , czasopism. reklam znanych koncernów
II część szkolenia poprowadzą ja - Alicja Lewandowska - moją pasją jest kosmetologia, coaching i psychologia sukcesu. Prowadzę szkolenia z zakresu rozwoju osobistego i zawodowego.


Dlaczego warto uczestniczyć w tym spotkaniu ?

- Twoje klientki będą zachwycone makijażem, który im zrobisz
- Poznasz sposoby, aby Twoje klientki uznały Twój profesjonalizm
- słowo KRYZYS na stałe zniknie z Twojego słownika
- poznasz narzędzia, które wspomogą Cię w Twoim rozwoju i pomogą odnieść sukces


Jak uzyskać zaproszenie na to spotkanie:
- wpłacając 150 zł na nasz rachunek firmowy
lub
- dokonując zakupów w naszym sklepie internetowym na kwotę min 700 zł w okresie od 27 października do 30 listopada - co uprawnia 1 osobę do odbioru zaproszenia na spotkanie.


Wszelkich informacji udzielam pod nr 694 789 244
www.kosmetyki-prestige.pl

brat_z_siostra1Temat związków kazirodczych w ostatnich dniach powrócił w Polsce za sprawą m.in. polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy zażądali dymisji minister Małgorzaty Fuszary, pełnomocnik rządu ds. równego traktowania. Zarzucają jej, że jest zwolenniczką kazirodztwa. Prof. Fuszara odrzuca ten atak podkreślając, że jej słowa zostały wyrwane z kontekstu.

 

 

Słowa: „pytanie o to, czy w dzisiejszych czasach jest rzeczywiście sens utrzymywania zakazu małżeństw pomiędzy rodzeństwem” miały paść z  ust pani minister 2 lata temu na konferencji „Nienormatywne praktyki rodzinne”. Wypowiedzi naukowców polityków i dziennikarzy spowodowały pojawienie się kolejnej emocjonującej wielu dyskusji. Problem ten odżył poza Polską już 2013 r., a stało się to za sprawą... in vitro.

 

Podyskutujmy

Wypowiedzi dotyczące konieczności podjęcia dyskusji związanej z prawno-etycznymi aspektami związków wewnątrzrodzinnych są niewątpliwie nowym wątkiem w polskiej debacie publicznej. W ciągu ostatnich lat temat ten nie był podnoszony ani przez genetyków, ani prawników czy filozofów. Opinia wyrażona przez niemiecką Radę Etyki w sprawie konieczności podjęcia debaty w tym względzie spotkała się również z zainteresowaniem wybranych polskich naukowców. Wypowiedzi prof. Jana Hartmana z Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz refleksje prezentowane kilka lat temu przez prof. Małgorzatę Fuszarę z Uniwersytetu Warszawskiego wskazywały na zasadność zwrócenia się w stronę dyskusji dotyczącej nowego spojrzenia na relacje rodzinne. Podobne poglądy poddane zostały krytyce zarówno ze strony środowisk liberalnych, jak i konserwatywnych. Podkreślano, iż polski Kodeks Karny zakazuje wszelkich czynności o charakterze kazirodczym. Jak stanowi bowiem art. 201 przywołanego Kodeksu: „Kto dopuszcza się obcowania płciowego w stosunku do wstępnego, zstępnego, przysposobionego, przysposabiającego, brata lub siostry, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.”

brat_z_siostraW ostatnim czasie nad tematem kazirodztwa pochylił się w swoich publikacjach prof. Wojciech Załuski, filozof oraz prawnik z UJ. Jego zdaniem, obecnie trwa dyskusja czy powyżej cytowany zakaz ma charakter czysto kulturowy, czy też jest podyktowany konkretnymi względami naukowymi, mającymi podłoże np. w określonych wynikach badań genetycznych. Z drugiej jednak perspektywy wspomniany badacz zaznacza, że „Czyn ten (mowa o związkach kazirodczych- przyp. BK) jest kryminalizowany we wszystkich znanych systemach prawnych”. W debatach odnoszących się do podłoża sformułowania owego zakazu, zwraca się również uwagę na opinie głoszone niegdyś przez Sigmunta Freuda, którego zdaniem podobne obostrzenia wynikają przede wszystkim z zakazów o charakterze kulturowym. Jak wskazuje jednak Załuski, współczesne wyniki badań donoszą, iż ciąże powstałe w wyniku związków kazirodczych znacznie częściej kończą się poronieniem lub też pojawieniem się u dziecka wady genetycznej. Badacz kreśląc obraz omawianego zagadnienia zwraca ponadto uwagę, iż opinia Freuda wskazującego na naturalną skłonność ludzi do wchodzenia z bliskimi w relacje intymne nie posiada pokrycia w wynikach badań eksperymentalnych. Mowa w tym miejscu m.in. o wieloletnich obserwacjach dzieci wychowywanych w izraelskich kibucach. Okazuje się, iż rzadkością były małżeństwa zawarte przez mężczyzn oraz kobiety, którzy przez wiele lat jako dzieci mieszkali blisko siebie w przywołanych misjach. Jeszcze donioślejszy jest przykład doświadczeń jakie dostrzegamy na Tajwanie. W kraju tym spotkać można było praktykę adoptowania  dziewczynek przez rodziny ich przyszłych mężów. Przyszłe małżeństwo wychowywało się razem od dzieciństwa. Podobne związki bardzo często się rozpadały. Wyniki obserwacji wskazywały również na występowanie w podobnych sytuacjach trudności w nawiązaniu relacji seksualnych. Wojciech Załuski zaznacza, iż zjawisko to może wynikać z tzw. efektu Westermarcka polegającego na braku odczuwania popędu w stosunku do członków rodziny- w tym zwłaszcza osób, z którymi się wychowywaliśmy.

 

Smartfonem w kazirodztwo

brat_z_siostra1Temat kazirodztwa  powraca przy okazji dyskusji dotyczącej zapłodnienia pozaustrojowego metodą in vitro. Ponad rok temu wspomniane zagadnienie poruszała Natalia Dueholm. Przywołana publicystka w artykule „Antykazirodcza aplikacja i in vitro”  zwróciła uwagę, że na terenie Islandii coraz głośniej podnoszony jest problem niebezpieczeństwa wchodzenia w relacje intymne, np. nieuświadomionych rodzeństw. Dueholm zaznacza:   „…w Islandii żyje około 320 tys. w większości spowinowaconych ze sobą ludzi, a dwie trzecie z nich mieszka w samej stolicy lub niedaleko Reykjaviku. Poza tym, każda generacja Islandczyków ma różne nazwiska pochodzące od imienia ojca, co uniemożliwia członkom najbliższej rodziny rozpoznawanie się po nazwisku.” Publicystka zwraca uwagę, iż na Islandii procedura zapłodnienia pozaustrojowego jest legalna od 1990 r. Od tego czasu istnieje również możliwość anonimowego oddania własnych komórek rozrodczych. Podobna sytuacja skłoniła przedstawicieli firm informatycznych do stworzenia aplikacji umożliwiającej rozpoznanie znajdującego się w pobliżu członka rodziny. Tego typu rozwiązanie umożliwiła forma Sad Engineers Studio wykorzystująca bazę genealogiczną, w której zapisane zostały dane Islandczyków. Wspomniane informacje pochodzą z urzędowych oraz kościelnych rejestrów, w których w ciągu 1 200 lat spisywano dane dotyczące łącznie 720 000 osób. Przywołana firma stworzyła aplikację IslendingaApp SES (Beta).
Natalia Dueholm wyjaśnia: „Dzięki niej dwa smartfony posiadające tę aplikację po zbliżeniu do siebie mogą poinformować, czy osoby mają tego samego dziadka. Jeśli tak będzie, na telefonie pojawi się informacja odradzająca ich właścicielom stosunki seksualne.”


Uczciwa rozmowa

Pojawiające się w ostatnich dniach doniesienia przedstawiające wypowiedzi części polskich naukowców z całą pewnością nie wskazują na konieczność zmiany prawa w zakresie dopuszczalności nawiązywania kontaktów seksualnych z członkami najbliższej rodziny. Jak słusznie w jednym z wywiadów podkreśliła prof. Fuszara, naukowcy korzystają z autonomii i ograniczane debaty przez polityków może być zjawiskiem niezwykle niebezpiecznym. Czy jednak nie jest równie niebezpieczne podejmowanie tematów, których powolne rozwijanie prowadzić może do pojawienia się niepokojących społecznie zjawisk? Śledząc informacje dotyczące kazirodztwa spotkać się można z opiniami, że genetyczne przesłanki utrzymania zakazu nie są wcale jednoznaczne. Współczesne poradnictwo genetyczne mogłoby służyć wsparciem w chwili pojawienia się u danej pary pragnień prokreacyjnych. Wskazano by tym samym na istnienie określonych zagrożeń. Jak słusznie jednak stwierdza cytowany powyżej Wojciech Załuski, zakaz wchodzenia w związki kazirodcze „jest konieczny dla utrzymania instytucji rodziny, ponieważ stosunki kazirodcze prowadzą do zniszczenia systemu relacji pokrewieństwa (np. dziecko ze związku kazirodczego córki z ojcem byłoby jednocześnie synem i wnukiem swojego biologicznego ojca).”

 

Źródło: http://biotechnologia.pl/

 

buritiOlej buriti przebojem wkracza do światowego przemysłu kosmetycznego. Chroni przed promieniowaniem UV, likwiduje drobne zmarszczki oraz nawilża skórę. Jest silnym, naturalnym przeciwutleniaczem. Cechuje się bogatym źródłem β-karotenu, zawiera duże ilości kwasu palmitynowego. Wysokie stężenie tokoferolu wpływa na wysoką stabilność oksydacyjną oraz doskonałą aktywność przeciwutleniającą preparatów z olejem buriti.


Buriti (Mauritia flexuosa) „drzewo życia” – rośnie w tropikalnych obszarach Ameryki Południowej. Owoce buriti są brązowe, mają twarde łuski otaczające żółty miąższ. Palma Buriti rośnie samodzielnie, w grupach lub dużych stoiskach, zawsze tam, gdzie jest duża zawartość wody w glebie. Z tego powodu uważana jest za roślinę wskaźnikową do badania wilgotności gleby i wód gruntowych. Palma Buriti jest gatunkiem „dwupiennym”, kwiaty męskie i żeńskie występują na oddzielnych jednostkach. Tylko kwiaty żeńskie wytwarzają owoce. Pojedyncza palma Buriti produkuje do 200 kg owoców, z których można wyekstrahować 5-6 litrów oleju zawierajacego kompozycję tłuszczową bogatą w Nienasycone Kwasy Tłuszczowe (kwas palmitynowy i kwas oleinowy, etc.).


Przemysł kosmetyczny docenił zbawienne działanie olejów roślinnych na skórę. Podążając za panującym trendem ekologicznym stale poszukuje nowych i unikatowych substancji. Aleksandra Zielińska, doktorantka na Wydziale Chemii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, przybliża temat dominującej mody na oleje w kosmetologii i prezentuje właściwości oraz działanie oleju buriti.

  


Skład kwasów tłuszczowych w oleju buriti:

Kwas tłuszczowy

Zawartość [%]

Oleinowy (Omega-9)

72.0 – 82.0

Palmitynowy

15.0 – 22.0

Linolowy (Omega-6)

1.2 – 3.5

Stearynowy

1.0 – 3.0

Linolenowy (Omega-3)

0.5 -2.5


Olej buriti to ważne źródło karotenoidów (naturalnych pigmentów, które są odpowiedzialne za transport tlenu). Według technologa Laboratorium Badawczo-Wdrożeniowego firmy Oceanic Kamila Gołębiewskiego, olej wyróżnia się spośród innych produktów wysoką zawartością mononienasyconego kwasu oleinowego zalecanego dla szorstkiej, popękanej skóry, także głowy. Najbardziej charakterystyczną cechą oleje jest krwawo-czerwone zabarwienie.


Brawa wynika z niespotykanej w tłuszczowych frakcjach roślin zawartości β-karotenu. Stężenie karotenu w oleju buriti (30 mg/100 g miazgi) jest wyższe, niż w oleju marchwi (6,6 mg/100 g masa), dzięki czemu jest doskonałym przeciwutleniaczem oraz wspiera odnowę komórek skóry.


Obecność tokoferolu oraz witaminy A wpływa na jego bogate właściwości:

  • Nawilża skórę

  • Działa antyoksydacyjnie

  • Zapewnia kojący efekt

  • Zapewnia silną detoksykacją organizmu

  • Zwalcza reakcje alergiczne

 

Zastosowanie oleju buriti w preparatach kosmetycznych:

  • Anti-aging – zwiększa elastyczność skóry

  • Przeciwsłoneczne – zmniejsza rumień spowodowany promieniowaniem słonecznym

  • Pielęgnacja zniszczonych i farbowanych włosów

  • Mydła i żele pod prysznic

  • Wszystkie rodzaje kremów, emulsji lub płynów do skóry

Ze względu na jego zdolność do absorbowania promieniowania w zakresie widzialnym i ultrafioletowym olej buriti stosowany jest w przemyśle kosmetycznym, jako skuteczny filtr przeciwsłoneczny.

Olej buriti jest idealny dla cery tłustej – reguluje wydzielanie sebum. Łatwo przenika do głębszych warstw    skóry,     dzięki czemu zmniejsza drobne linie zmarszczek, przywraca elastyczność oraz harmonizuje skórę. Skutecznie chroni komórki fibroblastów istotne dla wspierania produkcji kolagenu i elastyny. Efekt: młodzieńcza,   rozświetlona cera.

 

Właściwości fizykochemiczne oleju:

  • Lekko czerwony, klarowny roztwór

  • Charakterystyczny zapach

  • Gęstość g/cm 0.9 – 0.95

  • Indeks zmydlania 185 do 210 (mg KOH / g)

  • INCI: Mauritia flexuosa Fruit Oil

 

Mimo, że olej buriti dopiero od niedawna jest  stosowany do produkcji kosmetyków, rdzenni mieszkańcy  Amazonii od pokoleń znają korzyści płynące z tego owocu. Drobno zmielone, ułożone na skórze owoce buriti zapewniały ochronę przed promieniowaniem UVA i UVB. Dzisiaj olej buriti, ze względu na bardzo dużą zawartość β-karotenu, jest najpotężniejszym przeciwutleniaczem, który wspiera odnowę komórek i zmniejsza wysuszenie naskórka. Potwierdza to również Kamil Gołębiewski: - Wysoka zawartość β -karotenu determinuje właściwości oleju. To spowodowało wprowadzenie produktu w wyrobach Oceanic. β -karoten znany jest z właściwości antyoksydacyjnych, wspomaga łagodzące procesy w skórze oraz wywiera pozytywny wpływ na układ immunologiczny skóry. Nazywany pro-witaminą A znany jest z właściwości łagodzących podrażnienia wywołane szkodliwym promieniowaniem UV. W firmie Oceanic stosowany w zabiegach witalizujących i w kosmetykach „out-door”.  W mojej opinii głównym atutem przemawiającym za surowcami olejowymi jest połączenie biozgodności ze skórą i ich aktywności. Surowce te mają ogromny potencjał. Z jednej strony mamy więc tradycyjne działanie emoliencyjne, łagodzące i odżywcze, z drugiej pojawiają się nowe zastosowania, jak przeciwzmarszczkowe właściwości oleju abisyńskiego, czy antyoksydacyjne działanie oleju buriti. Znikomy potencjał drażniący, biozgodność oraz wskazania do stosowania dla skóry z AZS czynią surowce olejowe ważnym, a niekiedy kluczowym składnikiem receptur.

 

Źródło: http://biotechnologia.pl/

konser_kosmetW ostatnich latach, z racji rosnącej świadomości konsumenckiej i coraz większego zainteresowania składem stosowanych preparatów, słychać wiele krytycznych głosów na temat stosowania w kosmetyce konserwantów. Niejednokrotnie tego rodzaju opinie wynikają z niepełnej znajomości tematu. Niniejszy artykuł ma za zadanie odpowiedzieć na nurtujące pytania oraz pomóc rozwiązać popularny dylemat „czy konserwanty bardziej pomagają czy szkodzą?”.

 

Dlaczego stosowanie konserwantów jest ważne

Preparaty kosmetyczne, podobnie jak i inne produkty zawierające znaczne ilości wody, są doskonałym środowiskiem do życia dla mikroorganizmów. Dotyczy to zarówno tych pozostających w równowadze ze skórą, jak i wielu szkodliwych. Popularne składniki receptur, takie jak aminokwasy, peptydy i cukry stanowią dla nich łatwo dostępne źródło pożywienia umożliwiając ich namnażanie i rozwój.

W wyniku zakażenia kosmetyki nie tylko tracą swoje walory sensoryczne i użytkowe, ale także mogą stać się szkodliwe dla zdrowia. Rozwijające się w nich drobnoustroje mogą wydzielać niebezpieczne metabolity bądź powodować psucie się komponentów i powstawanie substancji toksycznych, drażniących i alergennych. Zakażenie może także przenieść się  z preparatu na skórę powodując często poważne infekcje.

Stosowanie substancji konserwujących w produktach kosmetycznych ma na celu nie tylko zapobieganie zakażeniom, ale także przeciwdziałanie rozwojowi mikroorganizmów już  obecnych w preparatach. Konserwanty to związki chemiczne, które stwarzają środowisko nieprzyjazne dla drobnoustrojów, co przeciwdziała zasiedlaniu mas kosmetycznych, a także hamują funkcje życiowe potencjalnych „mieszkańców”. Dzięki temu kosmetyki znacznie dłużej utrzymują pożądane cechy sensoryczne i działanie kosmetyczne, przy jednoczesnym zachowaniu czystości mikrobiologicznej.

 

Źródła zakażeń

Mikroorganizmy mogą wnikać do preparatów już podczas procesu technologicznego, między innymi wraz z zanieczyszczonym surowcem, z niesterylnych maszyn bądź też opakowań. Do dalszego rozwoju mikroflory, a tym samym psucia kosmetyków istotnie przyczyniają się nieprawidłowe warunki ich transportu i magazynowania, takie jak zbyt wysoka temperatura czy długotrwała ekspozycja na promieniowanie UV. Kolejną drogą przedostawania się zanieczyszczeń mikrobiologicznych do preparatów jest ich kontakt ze środowiskiem zewnętrznym podczas użytkowania (drobnoustroje obecne w powietrzu oraz na dłoniach).  We wszystkich tych punktach krytycznych ma za zadanie działać konserwant nie dopuszczając do zakażenia preparatu i dalszego jego psucia. Docelowo ma on utrzymać kosmetyk w stanie pozbawionym zanieczyszczeń podczas całego okresu jego przydatności do stosowania.

Podstawowym kryterium klasyfikacji środków konserwujących jest mechanizm ich oddziaływania na drobnoustroje w preparatach kosmetycznych. Wyróżniamy dwa zasadnicze mechanizmy – działanie na błonę komórkową oraz reagowanie ze składnikami komórek mikroorganizmów. Do pierwszej grupy czynników chemicznych zaliczamy m.in. alkohole, fenole, kwas i ich sole oraz związki czwartorzędowe. Drugim mechanizmem charakteryzują się takie związki jak izotiazoliny, aldehydy, pochodne rtęci i chlorowców.

 

Cechy dobrego konserwanta

Jak wspomniano na wstępie, konserwanty należą do jednych z najbardziej kontrowersyjnych surowców kosmetycznych. W przeszłości niejednokrotnie bywały przyczyną powstawania u konsumentów odczynów alergicznych i podrażnień skóry w wyniku stosowania preparatów je zawierających. By uniknąć takich powikłań substancje konserwujące aktualnie wprowadza się do receptur w jak najniższych stężeniach efektywnych.

Dobranie odpowiedniego dla danej receptury konserwanta stanowi prawdziwe wyzwanie i jest to nadal temat bardzo dynamiczny w kręgach technologów. Substancjom zabezpieczającym mikrobiologicznie kosmetyki stawia się obecnie wysokie wymagania, często trudne do pogodzenia ze sobą, dlatego nieliczne związki chemiczne znajdują zastosowanie w konserwacji.

Dobry, skuteczny i bezpieczny konserwant powinien spełniać następujące warunki:  być aktywny wobec szerokiego spektrum drobnoustrojów, wykazywać efektywność w jak najniższym stężeniu i szerokim zakresie pH,  dobrze rozpuszczać się w wodzie, być nietoksyczny i posiadać niski potencjał alergenny. Kolejne cechy pożądane dla środków konserwujących to możliwie mały wpływ na naturalną równowagę mikroflory bakteryjnej saprofitycznie egzystującej na powierzchni skóry, stabilność chemiczna podczas przechowywania i trwałość w warunkach produkcji, obojętność chemiczna, zgodność z pozostałymi składnikami receptury i materiałem opakowania. Mile widziany jest również brak smaku, zapachu i koloru.

 

Zasady doboru konserwantu

Dobór skutecznego konserwanta to nie tylko zadbanie o jego nieszkodliwość dla zdrowia i  łagodność kosmetyku. Proces wyboru środka zabezpieczającego, wymaga stałej współpracy mikrobiologa z technologiem.

Taka wymiana wiedzy pozwala uwzględnić selektywne działanie danego związku na mikroorganizmy, ocenić które składniki receptury mogą stać się potencjalną pożywką dla danej grupy drobnoustrojów, oraz jaki wpływ na skuteczność konserwanta ma układ fizykochemiczny preparatu oraz obecne w nich substancje bioaktywne. Mogą one wykazywać działanie synergiczne w stosunku do konserwanta, posiadając dodatkową aktywność przeciwdrobnoustrojową. Należy jednak pozostać ostrożnym – niektóre substancje aktywne są zdolne osłabiać działanie środków konserwujących, wchodząc z nimi w reakcje chemiczne.

Kolejnym czynnikiem, który osłabia skuteczność konserwantów jest silna zdolność adaptacyjna mikroorganizmów do niesprzyjających warunków środowiskowych, w tym stosowanych metod ochrony mikrobiologicznej. Tego rodzaju odporność określamy mianem nabytej. Drugą jej odmianą jest tzw. odporność właściwa, czyli indywidualna obojętność i czułość różnych rodzajów mikroorganizmów na poszczególne czynniki. W przypadku odmiany nabytej należy być stale czujnym – między innymi celem wykrycia uodpornienia się mikroorganizmów na dany konserwant, regularnie bada się preparaty kosmetyczne pod kątem czystości mikrobiologicznej. Aby utrzymać czystość i bezpieczeństwo receptury zaleca się co jakiś czas zmieniać stosowany konserwant tak, by potencjalna szkodliwa mikroflora nie zdążyła  wytworzyć odporności i zakazić preparatu.

O efektywności działania substancji konserwujących decyduje odczyn formulacji – większość konserwantów to substancje kwasowe, a więc obecność w produkcie substancji o odczynie zasadowym może powodować osłabienie ich aktywności konserwującej. Skuteczność konserwantów może zaburzać obecność adsorbentów – adsorpcja konserwantu obniża jego stężenie w produkcie a tym samym skuteczność. Istotny czynnik stanowią również warunki termiczne wprowadzania konserwantu do receptury – zalecane są stosunkowo niskie temperatury, aby uniknąć jego termicznej degradacji lub dezaktywacji.

 

Konserwanty konwencjonalne

Konserwanty tradycyjne to preparaty, które wprowadza się do formulacji w celu zapewnienia jej czystości mikrobiologicznej i bezpieczeństwa.

Najpopularniejszą grupą stosowanych w kosmetyce środków konserwujących są estry kwasu p-hydroksybenzoesowego, zwane popularnie parabenami. Spośród nich wyróżniamy: ester metylowy (paraben M), ester etylowy (paraben A) oraz ester propylowy (paraben P). Wykazują one skuteczność w stosunku do bakterii Gram (+) i pleśni. Optymalne pH ich działania wynosi 6, jednak tolerują odczyn 3-8. Dobrze współpracują w recepturze ze związkami o charakterze jonowym. Ich aktywność może ulegać obniżeniu w obecności jonów żelaza, związków etoksylowanych, peptydów, lecytyn i pochodnych celulozy. Często stosuje się je w parze z innymi substancjami zabezpieczającymi czystość mikrobiologiczną, celem uzyskania efektu synergizmu działania.

Kolejną istotną grupą konserwantów są preparaty wydzielające formaldehyd. Zaliczamy do nich DMDM Hydantoinę, imidazolidynylomocznik, oraz pochodne heksaliny, takie jak Quaternium-15. Formaldehyd to związek o silnym działaniu antybakteryjnym i przeciwgrzybicznym, bezpośrednio stosuje się go rzadko (preparaty do higieny jamy ustnej). Związki go wydzielające wprowadza się w ilości do 0,6%. Zarówno sam formaldehyd jak i wymienione preparaty wykazują stabilność w zakresie pH 3-9.

W kosmetyce stosuje się też takie znane i skuteczne konserwanty jak: metylochloroizotiazolina (MCI) i metyloizotiazolina (MI), 2-bromo-2 nitropropan-1,3-diol (Bronopol) oraz kwasy: dehydrooctowy (DHA), benzoesowy, sorbowy i salicylowy.

 

Alternatywa dla konserwantów

Wiele konwencjonalnych konserwantów, nawet mimo ograniczenia ich dawki do efektywnego minimum, posiada skłonności do wywoływania alergii i podrażnień skóry. Z tego powodu przemysł i nauka stale poszukują alternatywnych rozwiązań. Niejednokrotnie są nimi substancje, które w preparacie pełnią inną rolę, natomiast działanie antyseptyczne i antymikrobowe to ich dodatkowa własność.

Jak dotąd w zastępstwie konserwantów sprawdziły się glikole: propylenowy i butylenowy. Ich główną rolą w preparacie jest nawilżanie skóry, jednak w stężeniach powyżej 30% warunkują jego stabilność mikrobiologiczną.

Kolejną alternatywną drogą zabezpieczania kosmetyków jest zastosowanie olejków eterycznych o działaniu antybakteryjnym, ściągającym i przeciwgrzybicznym. Należą do nich między innymi olejek tymiankowy, goździkowy, drzewa herbacianego, lawendowy oraz olejki manuka i kanuka. Do użytku w roli naturalnych konserwantów wchodzą także komponenty srebra koloidalnego oraz pigment perłowy.

Podsumowując, kompromis pomiędzy stosowaniem konserwantów warunkujących stabilność mikrobiologiczną preparatu a dbałością o ich  łagodność jest kwestią złożoną i trudną do rozstrzygnięcia. Kluczowe są tu rosnące wymagania władz sanitarnych wielu państw dotyczące z jednej strony czystości mikrobiologicznej wyrobów kosmetycznych, a z drugiej strony ograniczania maksymalnych dopuszczalnych dawek środków konserwujących. Dylematy te zmuszają specjalistów do poszukiwania nowych metod zabezpieczania preparatów. Okazuje się, że na fali powracającego trendu na surowce naturalne, również segment konserwantów ma jeszcze wiele do powiedzenia.

 

Źródlo: http://biotechnologia.pl/

Akcja ratunkowa trwała do środy nad ranem. Kamienica została zniszczona wskutek wybuchu gazu. Eksplozja zniszczyła trzy kondygnacje kamienicy u zbiegu ulic Chopina i Sokolskiej w ścisłym centrum Katowic. Na skutek wypadku do  szpitala trafiło pięć poszkodowanych osób, wśród nich najciężej ranny mężczyzna z oparzeniami ok 60% powierzchni ciała ,który został przewieziony do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Jego stan lekarze oceniają jako ciężki. Prezydent Katowic zadeklarował w czwartek objęcie pomocą wszystkich osób poszkodowanych w katastrofie. Sześciorgu rodzinom z mieszkań komunalnych miały zostać przydzielone mieszkania do umeblowania; otrzymały też jednorazową pomoc. Prezydent wskazał, że pomoc dla lokatorów mieszkań własnościowych (w zniszczonej kamienicy takich było 11), będzie uzależniona m.in. od tego czy były ubezpieczone – wobec nich deklarował "zapewnienie przewidywalnego zamieszkania przez dłuższy okres czasu".

czas_miastokobietMagazyn „Miasto Kobiet”, który właśnie obchodzi 10. urodziny, jest fenomenem na polskim rynku prasy. Ukazuje się nieprzerwanie przez 10 lat, od początku jest w rękach tego samego, polskiego wydawcy i ciągle w formie papierowej. Oprócz ekskluzywnych wywiadów i sesji zdjęciowych z gwiazdami dwumiesięcznik wyróżnia zaangażowana treść – pokazywanie na swoich łamach sylwetek kobiet sukcesu, artystek, biznesmenek czy aktywistek, mających wpływ na życie i styl miasta, w którym mieszkają. Do tej pory ukazało się 60 numerów „Miasta Kobiet”, w Internecie prężnie działa strona www.miastokobiet.pl, notująca prawie 200 tys. odwiedzających miesięcznie.

– Nie stoi za nami żadne duże wydawnictwo, dom mediowy ani sponsor, to gazeta, która z założenia miała być i jest niezależna. Chcemy być blisko kobiet w największych miastach Polski, pokazujemy inicjatywy, które nie mają szans trafić do największych kolorowych tytułów – mówi Aneta Pondo, redaktor naczelna i założycielka pisma.

Czasopismo, utrzymujące się z reklam, początkowo było bezpłatne. Od trzech lat, jest również dostępne w całej Polsce w sieci Empik, w cenie 4,90 zł. Jego nakład to 12 tys. egzemplarzy, objętość 100 stron.

 

MIASTO KOBIET ISTNIEJE PONAD GRANICAMI

– Gdy zakładałam „Miasto Kobiet”, wówczas jeszcze tylko o zasięgu krakowskim, magazyn miał zaledwie 20 stron. Dziś to ponadstustronicowy magazyn z własnymi sesjami zdjęciowymi, ekskluzywnymi wywiadami, odważnymi tematami dla aktywnych i otwartych kobiet oraz prężnie działający ogólnopolski portal internetowy www.miastokobiet.pl – mówi redaktor naczelna pisma Aneta Pondo.

– Teraz Miasto Kobiet to nie tylko medium, to miejsce! Wirtualne miasto położone ponad granicami Krakowa i Warszawy, w którym mieszkają ambitni, pewni siebie ludzie, lubiący o siebie dbać i ciągle się rozwijać – dodaje.

Przez ostatnią dekadę na łamach magazynu gościły najważniejsze gwiazdy kina, estrady, mody czy literatury, m. in. Kora, Agnieszka Chylińska, Anita Lipnicka, Katarzyna Nosowska, Kayah, Monika Brodka, Justyna Steczkowska, Edyta Górniak, Joanna Bator, Izabela Sowa, Ilona Felicjańska, Joanna Kulig, Andrzej Chyra, Sebastian Karpiel-Bułecka, Grzegorz Turnau i inni.

Ale nie tylko gwiazdy są naszymi bohaterami.

– Jak żadne inne pismo lifestylowe w kraju jesteśmy blisko lokalnych bohaterek, siłaczek, które choć mało znane, robią wielkie rzeczy w swoich społecznościach. To biznesmenki, psycholożki, nauczycielki, lekarki, trenerki czy stylistki. Wspieramy kobiety, które są aktywne niezależnie od wieku i sprawowanej funkcji – mówi Aneta Pondo.

– To najpiękniejsza część naszej pracy, bo to co piszemy naprawdę bardzo pomaga ludziom. Dostaję dużo maili od kobiet, które po przeczytaniu naszego magazynu zmieniły swoje życie, założyły firmę, zakończyły toksyczny związek czy zaczęły uprawiać sport – dodaje naczelna i już zapowiada, że przed redakcją kolejne co najmniej dziesięć pracowitych lat. W końcu jest jeszcze sporo do zrobienia.

 

HONOROWE OBYWATELSTWO I KLUCZE DO BRAM MIASTA KOBIET

Z okazji dziesięciolecia istnienia magazynu planowana jest uroczysta gala, która   28 października odbędzie się w Krakowie, w nowootwartym Ośrodku Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora Cricoteka. W jej trakcie rozdane zostaną prestiżowe nagrody, wyłonione w drodze internetowego plebiscytu Honorowe Obywatelstwa Miasta Kobiet. Nasi użytkownicy spośród pięćdziesięciu kandydatów zgłoszonych w dziesięciu kategoriach, wybierają tych, którzy ich zdaniem w Mieście Kobiet najlepiej reprezentują wartości związane z kulturą i modą, urodą, życiem społecznym czy kulinariami.

 

Imprezę uświetni koncert Grzegorza Turnaua i pokazy mody, a zgromadzeni goście będą mieli okazję poznać zarówno twórców i dziennikarzy magazynu, jak i nawiązać kontaktu z ludźmi z branży oraz zdobyć cenne nagrody.

 

W kategorii Awangarda Babicz nie miał sobie równych, pokonał 20 rywali z całego świata, a fryzura przypominająca pajęczą sieć podbiła serca jury i publiczności.

sukces_pol_fryzjerstwa

Konkurs, w którym startował Paweł Babicz – International Visionary Award – jest częścią Alternative Hair Show – jednego z największych i najbardziej prestiżowych eventów fryzjerskich na świecie. Pomysłodawcami tego wydarzenia, z którego całkowity dochód przeznaczony jest na pomoc chorym dzieciom, są guru światowego fryzjerstwa: Tony Rizzo oraz Antonio Mascolo.

sukces_pol_fryzjerstwa1By wystartować w konkursie należało nadesłać zdjęcie z wykonaną przez siebie fryzurą. Spośród setek nadesłanych prac konkursowych jury wybrało tylko 40 ekip i zaprosiło na finał do Londynu: 20 w kategorii strzyżenie i koloryzacja oraz 20 w kategorii awangarda, w tym tylko jedną z Polski. Oceniano nie tylko fryzurę, ale całą aranżację: strój, makijaż, a także wykonanie zdjęcia konkursowego. Dlatego też wielkie uznanie należy się całemu zespołowi z Krakowa: fotografowi Emilowi Bilińskiemu, wizażystce Dorocie  olińskiej, stylistce Dagmarze Dziedzic, modelce Klaudii Kozik oraz firmie Conhpol Bis.

12 października na scenie Albert Hall, gdzie odbywał się finał konkursu, fryzjer miał trzy godziny na wykonanie swojej fryzury. Nie chodziło jednak o wierne odtworzenie stylizacji z fotografii konkursowej, a o jej nową interpretację, świeże spojrzenie i kreatywność. Fryzura musiała być podobna do tej, którą wykonano wcześniej, ale nie identyczna, nie było więc mowy o wyuczeniu się jej na pamięć. – I to właśnie było największym wyzwaniem. Nie
interesuje mnie bowiem odtwarzanie ale kreowanie – powiedział po ogłoszeniu wyników Paweł Babicz.

Zapytany o swoje inspiracje zażartował, że fryzura musiała być na tyle duża i imponująca, żeby widzieli ją nawet goście siedzący w ostatnich rzędach wielkiego Albert Hall. – Duża, ale nie ciężka. Pragnąłem oddać tu lekkość i kobiecość, miękki kształt, coś jakby pajęczą sieć, może tkankę roślinną – wyjaśnił.


Młody fryzjer z Krakowa, Paweł Babicz, fryzjerstwo wyssał z mlekiem matki – Małgorzata Babicz to od lat jedna z czołowych polskich stylistek fryzur. Ma 28 lat i oprócz fryzjerstwa pasjonuje się sportem. – Moim marzeniem jest zorganizowanie polskiej edycji tego konkursu. Potrzebnych jest wielu sponsorów i bardzo dużo pracy, ale wierzę, że to wszystko jeszcze przede mną – dodał.

Karolina Siudeja

 

International Visionary Award organizowany jest w ramach jednego z największych i najbardziej prestiżowych targów fryzjerskich na świecie – odbywającego się od 1983 roku Alternative Hair Show. Pomysłodawcami tego wydarzenia, z którego całkowity dochód przeznaczony jest na pomoc chorym dzieciom, są guru światowego fryzjerstwa: Tony  Rizzo oraz Antoni Mascolo. By wystartować w konkursie należy nadesłać zdjęcie własnej stylizacji w jednej z dwóch kategorii: strzyżenie i koloryzacja lub awangarda. Spośród nadesłanych prac jury do Londynu zaprasza najlepszych by na miejscu wyłonić zwycięzcę.