Szyja to drugie miejsce (zaraz po oczach), na które bezwiednie patrzymy, oceniając wiek danej osoby. Niestety, starzeje się szybko, a ponadto najtrudniej jest usunąć z niej zmarszczki i bruzdy. Z badań wynika, że kobiety zaczynają dbać o szyję zdecydowanie za późno, zazwyczaj wtedy, kiedy ślady starzenia się skóry zdążą się już utrwalić. Dlaczego tak się dzieje? W jaki sposób przywrócić szyi młodzieńcze piękno? – odpowiada dr Urszula Brumer, lekarz medycyny estetycznej i właścicielka warszawskiej kliniki Medycyna Młodości.
Podobno zmarszczki na szyi zazwyczaj zauważmy zbyt późno… Dlaczego?
To prawda. Mogę nawet powiedzieć, że szyja wciąż jest najmniej „docenianą” okolicą ciała przez niemal wszystkich pacjentów. Dzieje się tak dlatego, ponieważ patrząc w lustro, najczęściej oceniamy swoją twarz. Dostrzegamy pierwsze kurze łapki, lwią zmarszczkę na czole, nawet opadające policzki. Jednak rzadko nasz wzrok kieruje się na szyję. Odwrotnie jest, kiedy widzi nas druga osoba. Wtedy wzrok rozmówcy pada na oczy, dłonie i właśnie szyję. Są to newralgiczne miejsca, po których bezwiednie oceniamy wiek innych.
Da się oszukać metrykę w tych miejscach?
Oczywiście, jednak pierwszym krokiem jest zauważenie problemu, zanim jeszcze będzie za późno. Przyjrzyjmy się więc sobie uważnie. Być może zarysowują się nam już pierwsze bruzdy na szyi. Póki co są mało widoczne, ale z czasem bądźmy pewne, że przerodzą się w brzydkie bruzdy. Fachowo nazywa się je „naszyjnikiem Wenus”. To typowe rezultaty utrzymywania nieprawidłowej postawy ciała podczas chodzenia, spania na wysokiej poduszce lub czytania z pochyloną głową. Kolejnym problemem skóry szyi jest tzw. „skóra indyka”, czyli miejscowy nadmiar tkanki tłuszczowej, charakterystyczny dla okolic podbródka, lub też wiotczenie policzków bocznych, czyli powstawanie „chomików” w okolicach 40. roku życia.
W jaki sposób można spowolnić te efekty starzenia się szyi?
W przypadku „naszyjnika Wenus” kluczowa jest zmiana nawyków, ponieważ na te zmarszczki I bruzdy (często nieświadomie) „pracujemy” sami. Proponuje zatem poświęcić kilka dni na przyjrzenie się temu, co rutynowo robimy. Czy spędzamy wiele godzin przed komputerem w nieprawidłowej pozycji ciała? Czy rozmawiając z kimś np. w kawiarni podpieramy dłonią szyję? Czy czytając lub oglądając filmy w łóżku bezwiednie pochylamy głowę, marszcząc skórę w tych miejscach i utrwalając już powstałe zmarszczki? Zauważenia, a następnie zmiana tych nawyków jest pierwszym i kluczowym krokiem do pięknej szyi w przyszłości. Kolejnym jest codzienne dbanie o skórę. Jeśli nakładamy maseczkę na twarz, nie zapominajmy też o szyi. Jeśli kupujemy nowy krem, wybierzmy ten z aktywnym tlenem, który ma działanie nawilżająco-ochronne. Należy nakładać go przeciwnie do działania sił grawitacji, czyli od dekoltu do brody. Czasem jednak taka domowa pielęgnacja okazuje się niewystarczająca, szczególnie po 45. roku życia.
Co wtedy?
Na utrwalone już bruzdy, polecałabym nieablacyjny laser frakcyjny. Laser ten działa wiązką światła, „sprzątając” skórę ze zniszczonych komórek. W miejscach naświetlania, dochodzi do odparowania włókien kolagenowych, czyli usunięcia ich starych konstrukcji. Stare wiązania kolagenowe rozpadają się, a w ich miejsce tworzą się nowe komórki. W efekcie skóra odbudowuje się na nowo, staje się gładsza, zregenerowana i jędrniejsza. Po pewnym czasie bruzdy stają się niemal niewidoczne. Rezultaty mogą być wyraźniejsze i trwalsze, jeśli jest ona wspomagana mezoterapią z użyciem osocza bogatopłytkowego, pozyskiwanego z krwi pacjenta. Osocze podaję pod skórę w niewielkich odstępach za pomocą iniekcji. Po takiej bombie odżywczej skóra wygląda od razu o kilka lat młodziej.
A z jakich zabiegów skorzystać, jeśli problemem jest wspominana „skóra indyka” lub opadające policzki - „chomiki”?
W pierwszym przypadku istotne jest wysmuklenie szyi, dlatego pomóc powinna lipoliza, najlepiej połączona z kawitacją ultradźwiękową, która doprowadza do rozpuszczenia i „ewakuacji” komórek tłuszczowych. Po kuracji nadmiar skóry „wchłania się” powoli (co zajmuje nawet kilka tygodni), ale za to skutecznie. Dzięki temu systematycznie zanika niechciany efekt podwójnego podbródka. Z kolei antidotum na „chomiki” są nici liftingujące, najlepiej samowchłaniające się w skórę. Rodzajów nici jest kilka: proste, skręcone i z haczykami. Są wprowadzane pod skórę pacjenta za pomocą igły lub kaniuli w sposób bezbolesny, przy znieczuleniu iniekcyjnym. Aby uzyskać jeszcze lepszy efekt odmłodzenia szyi, nici liftingujące często łączy się z mezoterapią osoczem bogatopłytkowym lub komórkami macierzystymi. Jak więc widać sposobów na piękną skórę szyi jest dużo. Najważniejsze jest to, by zacząć dbać o nią już teraz. Zatem nakładając wieczorem krem na twarz, nie zapomnijmy też o szyi. To co zrobimy dla swojej skóry dzisiaj, na pewno zaprocentuje w przyszłości.
Informacje o ekspercie:
Dr Urszula Brumer - lekarz medycyny estetycznej, autorka bloga www.urszulabrumer.pl oraz wielu artykułów prasowych dot. medycyny estetycznej. Właścicielka kliniki specjalizującej się w zakresie zabiegów preparatami autologicznymi „Dr Urszula Brumer Medycyna Młodości” – www.drbrumer.pl. To pierwsza w Polsce klinika stosująca własne komórki regenerujące i macierzyste pacjenta w odmładzaniu.Szkoleniowiec w Aesthetic Medicine Educational Center Youvena www.youvena.com