Przeglądam ciekawą książkę o mizoginistach, którzy podobno tak często występują w naszym życiu. Bywają naszymi mężami, partnerami, ojcami, braćmi... Największy jednak problem, kiedy występują w roli tych dwóch pierwszych,ponieważ wpływają bardzo mocno na naszą psychikę i codzienność. Totalna kontrola, skoki nastrojów niczym u kobiety w czasie klimaterium, gniew bez wyraźnego powodu, karanie psychiczne za " nieposłuszeństwo", wybieranie kobiecie przyjaciół, izolowanie od rodziny, decydowanie o spędzaniu wolnego czasu... Tak, brzmi to dosyć nieprawdopodobnie w czasach feminizmu i niezależnych kobiet.
A tu niespodzianka: właśnie niezależne kobiety z taką łatwością wpadają w macki manipulacji i wspaniałości mizoginistów. Dyrektorka, szefowa w pracy- poddana i poniżana w domu. Ciężko uwierzyć, a jednak badania pokazują, że taki model związku stał się drogą destrukcji wielu wspaniałych, wykształconych i inteligentnych kobiet. Oczywiście, można zapytać: jak kobieta można nie zauważyć manipulacji, którą stosuje wobec niej mężczyzna? Ano okazuje się, że może, ponieważ ten typ mężczyzn wykazuje się tak wielkim arsenałem do grania na uczuciach zakochanej kobiety, że ciężko się połapać i jednoznacznie uznać za toksycznego. Gdyby facet cały czas stosował grę, manipulację, przemocowe zachowania, kontrolę wobec kobiety, szybko utraciłby jej zaufanie i związek taki szybko by się rozsypał. Nie ma jednak tak łatwo. Partner mizoginista potrafi być cudowny, szarmancki,czuły i tak kochający, że trudno o takiego drugiego w okolicy. To typ, którego zazdroszczą koleżanki i z którego są dumni rodzice. Bywa wiele rodzajów mizoginistów. Robiący karierę faceci sukcesu; sieroty- wymagające opieki zaradnej kobiety , wyśmiewający z czasem pracę kobiety a zarazem bez wyrzutów korzystających z pieniędzy i mieszkania kobiety oraz wiele innych typów mających podobny wpływ na kobiety.
Generalnie to, czy żyjemy z mizoginistą możemy rozpoznać po naszym rozwoju, a raczej po jego całkowitym zaniku. Zaradna kobieta sukcesu, zaczynająca z czasem popadać w marazm, depresję, przestająca wierzyć w swoje możliwości i umiejętności, z czasem coraz bardziej zaniedbana, smutna, zrywająca kontakt z przyjaciółmi... Po pracy natychmiast biegnąca do domu i z sercem na ramieniu sprawdzająca, w jakim nastroju jest ukochany pan i władca. Dobrze, jak nie miał złego dnia - wówczas może żonę przytulić, zapytać o samopoczucie. Gorzej, jeżeli coś drobnego naruszyło jego ego w ciągu ostatnich kilku godzin- natychmiast wykorzysta okazję do wylania swoich frustracji na kobiecie. Znajdzie tylko pretekst typu : kto do Ciebie dzwonił wczoraj wieczorem? No właśnie, milczysz- zdradzasz mnie. Wiedziałem od początku, nie można Ci ufać tak jak Twojej matce... poza tym nie udawaj wielkiej Pani, która robi karierę. Znam Cię bardzo dobrze i mnie nie oszukasz. Taka jesteś cwana? Zobaczysz jak Cię załatwię.... Zanim kobieta zdąży odpowiedzieć, że wieczorem rozmawiała z dentystką, która przełożyła najbliższą wizytę- usłyszy na swój temat tyle nieprzyjemnych określeń, że nawet metrowy mur nie wytrzymałby takiego naporu złośliwości. Jeżeli pozwoli sobie tak jeden raz, może być pewna, że w przyszłości będzie musiała wybaczać coraz więcej. Ostatecznie albo facet zmienia zachowanie, albo trzeba się rozstać z hukiem. Problem polega na tym, że wiele lat życia z mizoginistą wysysa z kobiety siłę i z czasem zaczyna ona wierzyć w słowa mężczyzny, że tak naprawdę jest mało warta, nie da sobie sama rady itd. I taka kobieta siedzi przy mężu bez łańcucha, za to w psychicznych kajdanach.
Kto dzwonił, o której, po co? Z kim byłaś? Przecież ona jest taka małostkowa... Bez sensu jest to Twoje wychodzenie na fitness, ten czas lepiej spędzimy razem... Kocham Cię jak nikt..
Przytulanie, następnie odrzucenie i poniżanie. Totalna huśtawka emocjonalna, która sprawia, że to kobieta czuje się winna wybuchom, cichym dniom.. Ostatecznie próbuje zrobić wszystko, aby tylko sprostać męskim wymaganiom. Niestety, zawsze jest coś nie tak. Mizoginiście nie dogodzisz, nie łudź się.. Mizoginiści jednak bronią się, że tak kochają swoje partnerki, iż manipulują i kontrolują je z lęku o ich utratę. Faceci tacy podobno szaleją z nadmiaru uczuć, emocji i to mizoginiści zabijają z zazdrości...z całym uszanowaniem miłości, można się przestraszyć...
Kobieta nie musi być feministką, żeby musiała walczyć o szacunek dla swojej osoby. Nasze jednak szowinistyczne wychowanie tworzy iluzję, że powinnyśmy być grzeczne, wszystko znosić i jeszcze nic nie mówić. Dodatkowo rodzić dzieci, pracować- idąc z duchem czasu, słuchać mężczyzny- zachowując tradycję i biblijne nakazy. Słyszałam kiedyś opinię pewnego mężczyzny, który oznajmił, że nawet w Piśmie Świętym jest napisane, aby kobiety były posłuszne swoim mężom. Szkoda, że nie dodał, że zaraz za tym zdaniem jest upomnienie, że mężowie powinni kochać żony. Nie trzeba chyba dodawać, że miłość to nie puste słowa, ale czyny, czyli pomoc, szacunek, czułość, zrozumienie... Cóż, każda ze stron związku powinna dzielić się sobą niczym czekoladką. Jeżeli jednak jeden tylko łapczywie zjada i tyje patrząc jak drugi chudnie w oczach, to równowaga jest zaburzona.
Kobiety, kochajmy naszych mężczyzn i dla ich dobra nie pozwólmy im rozwijać w sobie mizoginistycznych zachowań, które utrudnią im także osiągnięcie szczęścia w życiu. Dodam na koniec, że nie należę do ruchu feministek, jednak kobiety określające się tym mianem są po prostu odpowiedzią na skrajny szowinizm, który wykańczał płeć piękną. Feministką może być córka szowinisty, która patrzyła na cierpienie matki i obiecała sobie, że " ona się nie da facetowi". Feministkami bywają też córki feministek. Każda jednak ma gdzieś w życiorysie lub w historii rodziny szowinistę... Nie ma co ukrywać, żadna skrajność nie jest dobra. Warto postawić na partnerstwo, szacunek i tolerancję dla drugiej osoby a na pewno nie stracimy najcenniejszych wartości w życiu.
Autor: Agnieszka Zydroń
www.agnieszkazydron.pl